Po wypoczynkowej niedzieli wyruszamy zdobywać bieszczadzkie szczyty - Rozsypaniec ,Halicz i Tarnicę . Parkujemy w Wołosatem i jesteśmy trochę przerażeni wysypującym się z samochodów i autokarów tłumkiem. Na szczęście większość wybiera drogę bezpośrenia na Tarnicę, my idziemy najpierw na Rozsypaniec i Halicz. Zostajemy na drodze sami - nim dotrzemy na szczyt mijamy zaledwie kilku turystów i spieszonego WOP-istę , ubranego w moro i wyglądającego przemytników (?). Na granicy za to WOP jest zmechanizowany i porusza się samochodami terenowymi.
Droga jest dosyć monotonna i długa, ale jak wejdzie się na połoninę to przestrzeń i widoki wynagradzają przydługi spacer.