W drodze do Kanionu Johnstona przez Dolinę Bow mamy niezwykłe szczęście - spotykamy ogromnego wapiti! Leży sobie spokojnie w trawie, żadnym turystą się nie przejmując. Niestety do tej pory, nie spotkaliśmy jeszcze na żywo ani karibu (północno-amerykański renifer), ani łosia.
W Dolinie Bow znajdujemy mały cud - Kanion Johnston. Idealne miejsce, żeby odnaleźć uśmiech! Przepiękne! Mosty zawieszone w skale pozwalają zejść do samego serca kanionu i odkryć tam sześć różnych wodospadów. To wspaniałe uczucie, wejść do samego wnętrza, pomiędzy skały, w których woda - chwilami turkusowa, a czasem przeźroczysta -, rzeźbi swoje koryto od kilku tysięcy lat. Wąskie w miejscach przejście przyspiesza przepływ wody, która spada z taką siłą, że powoduje gigantyczną wodną mgłę. To dzięki temu, roślinność dookoła jest taka wyjątkowa: mchy, porosty różnych kolorów, podszycia, wszechobecne drzewa iglaste. Spędzamy naprawdę wyśmienite popołudnie!
Niestety, kilka "sztandarowych atrakcji" parku Banff jest dla nas niedostępnych: na przykład jezioro Minnewanka czy jeziora Vermillion. Otóż, w okresie dojrzewających jagód, trzeba dać odpocząć naturze: głównie niedźwiedziom ale i innym dzikim zwierzętom, które muszą posilić się przed długą zimą. Tu chodzi nie tylko o nasze bezpieczeństwo ale i ich spokój. Musimy wyeliminować również kąpiel w gorących źródłach Upper Hot Springs. Oba moje stroje kąpielowe zostały w skradzionym plecaku, a przecież nudystów nie wpuszczają :/
Link do artykułu "Park narodowy Banff" na naszej stronie.