Piątek, 27.VII.2012
Jednym z naszych planów podróży po Islandii była wizyta na wyspie Heimaey należącej do niewielkiego archipelagu skalistych wysp Vestmannaeyjar. W podjęciu decyzji i realizacji naszych planów pomogła nam nowo otwara linia promu na Heimaey z niedawno zbudowanego portu leżącego naprzeciwko małej wyspy, więc zamiast płynąć 5 godzin z Thorlaksohofn, rejs trwa tylko 50 minut.
Ta malutka wyspa zamieszkana jest przez pięć tysięcy mieszkańców, co jest niezwykle dużą koncentracją ludności w skali Islandii, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę niewielkie rozmiary wyspy mającej zaledwie 13.5 kilometra kwadratowego powierzchni. Historia Heimaey ma ponad tysiąc lat i jest niezwykle ciekawa. Pierwszymi osadnikami byli w IX wieku zbiegli przed zemstą Wikingów niewolnicy irlandcy. Niestety Irlandczycy nie cieszyli się urokami wyspy i wolnością zbyt długo, gdyż w przeciągu kilku miesięcy zostali wytropieni i co do jednego wybici. W 1627 roku wyspa została nieoczekiwanie zaatakowana przez piratów algierskich, którzy pojmali 240 mieszkańców wyspy i sprzedali ich w Afryce Północnej na targach niewolników. Ostatni tragiczny epizod historii wyspy miał miejsce 23 stycznia 1973 roku, gdy nagle w nocy na łące w pobliżu miasta Heimaey otwarła się ziemia i wystrzeliły w górę strugi lawy, które popłynęły prosto na leżące poniżej miasto. Na oczach przerażonych mieszkańców zaczął rosnąć nowy wulkan - Eldfel. Szybko podjęta akcja ewakuacyjna uratowała wszystkich mieszkańców wyspy. Lawa i popiół zniszczyły lub uszkodziły 2/3 domów. Lawa również częściowo zalała zatokę, port i wejście do portu. Na szczęście erupcja skończyła się pozostawiając wciąż wąski przesmyk prowadzący do zatoki i portu.
Dziś do portu wpływa się przez wąską cieśninę miedzy wysokimi skałami. Nad miastem góruje 200-metrowy stożek wulkanu Eldfel, który złowrogo przypomina o tragicznych wydarzeniach sprzed 40 lat. Niewtajemniczeni na pierwszy rzut oka nie zauważą śladów tamtej tragedii, bo miasto zostało odbudowane i wyczyszczone, lecz pamięć o tamtych wydarzeniach jest wiecznie żywa wśród mieszkańców wyspy. Niedawno podjęto próbę częściowego odsłonięcia zasypanych domów i ulic. Przewodnik, który nas oprowadza po wyspie miał wówczas 14 lat i doskonale pamięta bieg wydarzeń sprzed 40 laty dzieląc się z nami swoimi wspomnieniami.
Do obowiązkowych punktów programu pobytu na Heimaey należy spacer wzdłuż przepaścistych skał zamieszkanych przez maskonury. Jest ich tu zatrzęsięnie, bo jakby nie było na Vestmannaeyjar mieszka ich około trzy miliony czyli około ćwierć całej ich ziemskiej populacji!
Wracamy na prom, po godzinie jesteśmy już na głównej wyspie a 2 godziny później witamy się z właścicielem naszego hotelu. Pyta nas o wrażenia a mamy ich mnóstwo...
Sobota, 28.VII. 2012
Mamy jeszcze cały dzień dla siebie w Reykjaviku. Zostawiamy samochód pod domem i pieszo włóczymy się po znanych nam już okolicach. Trzeba jeszcze kupić jakieś pamiątki, bo jutro o świcie wracamy do Polski…