Początkowo planowaliśmy, że Gettysburg będzie ostatnim punktem naszej podróży po wschodnich stanach USA. Zamierzaliśmy wrócić stąd do New Jersey i relaksowo spędzić pozostałe kilka dni urlopu. Jednak po krótkim namyśle zdecydowaliśmy się poświęcić dwa dodatkowe dni na wyprawę nad Niagarę. Skierowaliśmy się więc na północ. Droga wiodła malowniczym brzegiem rzeki Susquehanna, przecinającej Pensylwanię z północy na południe. Już grubo po zmroku dojechaliśmy do Williamsport, gdzie przenocowaliśmy, a rankiem ruszyliśmy dalej. Po przejechaniu pięknego górskiego pasma Bal Eagle Mountains, należącego do Appalachów wjechaliśmy na teren stanu Nowy Jork. Po kilkunastu kilometrach niebo zaniosło się ołowianymi chmurami i obdarzyło nas deszczem, który szybko przerodził się w potężną ulewę. Lało jak z cebra prawie przez godzinę, ale potem z każdą przebytą milą pogoda stawała się coraz lepsza. Gdy wjeżdżaliśmy do hrabstwa Erie na błękitnym niebie świeciło już oślepiające słońce. Minęliśmy położone nad jeziorem Erie Buffalo, i wkrótce dotarliśmy do miasta Niagara Falls na granicy USA i Kanady. Samo miasto jest mało ciekawe i stanowi jedynie zaplecze położonej na jego skraju jednej z największych atrakcji turystycznych Stanów - wodospadów Niagara.