Przyszła pora na pierwszą wycieczkę - objazd dookola wyspy, kupiliśmy ją na mieście, najczęściej padała cena 69 euro, w jedym biurze znaleźlismy ją w cenie 66,5 i do tego dostaliśmy rabat, a więc wycieczka kosztowala nas 60 euro na osobę.  Odjazd spod okolicznego wesołego miasteczka o godz. 8.40. Pogoda niezbyt dobra była juz od rana, całe szczęście zabraliśmy sweterki... Niebo zachmurzone, dosyc silny wiatr.. a mamy drugą połowę maja.. no cóż :) Wycieczka oczywiście w języku angielskim i niemieckim. Nasz przewodnik Juan cała drogę ciekawie opowiadał o wyspie. Pierwszy przystanek INCA. Uwaga... to najmniej ciekawy sponsorowany przystanek na jakim mielismy okazje być. Przybylismy tu bowiem tylko i wyłącznie do skórzanego sklepu, który wyglądał jak polski sklep 20 lat temu.. w dodatku ceny mało atrakcyjne. Po krotkim obejrzeniu oferowanych wyrobów postanowiliśmy poszukać czegokolwiek ciekawego w okolicy. Nie udało się. W Ince nie ma nic. Podobno są słone ciasteczka, ale tamtejsze piekarnie równiez nie wyglądały zachęcajaco... Kolejny przystanek miał miejsce już w górach, a tam.. jeszcze chłodniej! Na miejscu można było spróbowac lokalnych likierów - za opłatą :) oraz kupić świeży sok z majorkanskich pomarańczy w cenie 3 euro, warto! Pytałam sprzedawcę czy zawsze tu jest tak zimno, odparł, ze generalnie jest chłodniej niż zwykle, bo najczęściej jest tam 13 stopni, a wówczas było... 12! Taaak jestesmy nadal na Majorce. Kolejny przystanek to już jeden z głównych celów dzisiejszej wyprawy - Sa calobra. Po drodze mnsotwo zakrętów, ale dotarliśmy i oto okazał nam się widok niesamowity.. nagle się przejaśniło i poczuliśmy sie jak w naprawde egzotycznum zakątku świata.. Woda w niektorych miejscach miała 3 odcienie na raz! Juan poradził nam przjście do wąwozu i tak też zrobilismy, przejście wykute było w skale, a sam tunel profesjonalnie oświetlony. I tak oto znaleźliśmy się u stóp Torrent de Pareis. Tak jak wspominałam, pogoda na wycieczce nas nie rozpieszczała na morzu panował sztorm, morze rozbijało się o skały w fantastyczny sposób, super widok! Kolejny punkt programu to Port de Soller - urocze portowe miasteczko, tu miał mieć miejsce rejs stateczkiem, jak się okazało.. wyplyneliśmy w rozbujane morze po czym.. wróciliśmy do portu :) Mieliśmy miejsca stojące i naprawdę nieźle bujało a co ciekawe ci, którzy siedzieli chyba w ogole się tym nie przejmowali.. Po specyficznym rejsie przyszła pora na przejażdżkę zabytkowym tramwajem do Soller czyli miasteczka pełnego poomarańczy! Mijaliśmy po drodze cale mnóstwo drzewek pełnych owoców. Zaraz po tramwaju przyszła i kolej na zbytkowy, majorkański.. pociąg :) a co ;) Okazało się, że Soller bądź też pociag ciężko stwierdzić co.. są magiczne :) na początki panoramę Soller można było podziwiać z prawej strony pociągu, a juz za kilka minut po lewej.. Przejeżdżaliśmy przez bardzo długie górskie tunele by w końcu dotrzeć w okolice Palmy i przesiąść się do autokaru, który odwiózł nas do hotelu. Generalnie wycieczka udana, ale oczywiście pogoda mogłaby być zdecydowanie lepsza... Jeśli wybierzecie się na tą wycieczkę, koniecznie siadajcie po lewej stronie autokaru! Widoki znacznie lepsze niż z prawej ;)
  • W drodze
  • W drodze
  • Majorkańska, pomarańczowa manufaktura
  • Takie tam zakrety..
  • 579037 - Sa calobra Island tour
  • Sa colabra
  • Sa colabra
  • Pięknie prawda?
  • Jak to możliwe? :)
  • Widziane z tunelu
  • Port de Soller
  • Port de Soller
  • Jedne z wielu