Tak własnie go sobie wyobrażam. Tam gdzie czuje się śmierć, ulatujące dusze, zatracenie.
Varanasi. Święte miejsce nad świętą rzeką Ganges. Każdy Hindus marzy o tym, aby umrzeć w Varanasi, zostać spalonym nad brzegiem matki Gangi, która uniesie jego prochy do morza. I schodzą sie pielgrzymi z całych Indii, chorzy, kalecy, żeby tylko obmyć się w świętej rzece i poczekać na śmierć. Żeby zobaczyć to mistyczne absolutnie widowisko, trzeba było się zerwać wcześnie rano, tak aby zdążyć przed wschodem słońca. Idąc w stronę brzegu widziałam ciągnące zewsząd tłumy. Wszystko to zatrzymało się u brzegu. No i zaczęły się poranne ablucje, jedni cali zanurzali się w nurcie rzeki, inni polewali swoją głowę jej świętą wodą, jeszcze inni pili ją z maleńkich dzbanuszków. Wypłynęliśmy jeszcze przed wschodem słońca łodzią na rzekę i z wody obserwowaliśmy to misterium. Po wodzie płynęły maleńkie wianki ze świeczkami, było jakoś tak dziwnie cicho i dostojnie. Kawałek dalej w tej samej rzece ktoś prał ubrania, ktoś tam medytował na brzegu w pozycji lotosu. Aż w końcu dopłynęliśmy do najbardziej ponurego miejsca na ziemi. Przedsionka piekła, albo wrót zbawienia, zależy dla kogo. Płonące dzień i noc stosy kremacyjne, olbrzymie sterty przygotowanego drewna, aby nikomu nie zabrakło,a budynki przy tym gacie są czarne od sadzy. Nie wolno tam z bliska robić zdjęć, zresztą nawet nie wypada, przeciez to pochówek! Z daleka więc tylko ściągnęłam obraz, stąd i jakość zdjeć słaba, ale wierzcie mi, wrażenie było przeogromne. Tam życie najbardziej uchwytnie miesza się ze śmiercią. Tam palą się ludzkie szczątki, a dookoła naszej łodzi tłum sprzedawców w pływających sklepikach, oferujących koraliki, dzbanuszki na wodę, kartki pocztowe, co tylko dusza zapragnie!!! Dla mnie ten widok pozostanie symbolem Indii...strasznym a zarazem mistycznym. Żadne tam Taj Mahal, marmurowe grobowce, forty i fortece - ale właśnie skwierczące ludzkim tłuszczem stosy nad brzegiem Gangesu...
Po powrocie do hotelu spakowałam swoje rzeczy i już tylko krótka wizyta w Sarnath, gdzie po doznaniu oświecenia Budda wygłosił swoje poierwsze kazanie, zwiedzanie muzeum archeologocznego i samolot do Delhi.
A następnego dnia wróciliśmy do Europy i tak skończyła sie moja indyjska przygoda. Czy tam kiedykolwiek wrócę??? Wątpię! Ale tak mówię dziś:)