Wrześniowa wizyta na północy Polski miała charakter rodzinno – logistyczny. Miała też jeden aspekt bardzo sentymentalny. Otóż od prawie pół wieku jeżdżę za naszymi okrętami pełniącymi rolę muzeów. Najpierw za ORP „Burza” (okręt służył muzeum w latach 1960 -1975), ale jak ja byłem w Gdyni, to ona cumowała w Szczecinie i na odwrót. W końcu jak dawny flagowy okręt Polskiej Marynarki Wojennej, myślę o ORP „Błyskawica” zastąpił w gdyńskim Basenie Prezydenta pociętą na złom Burzę, której w końcu nie zobaczyłem, to ja przestałem bywać w Gdyni ... :-) ... Ostatni raz w tym mieście byłem w 1965 roku. Udało mi się wtedy zobaczyć, a nawet stanąć na pokładzie ORP „Wicher” (ex – sowiecki Skoryj http://www.graptolite.net/Facta_Nautica/Wicher_II.html , którego załoga, mimo trudności, pielęgnowała pomięć po poprzedniku zatopionym przez hitlerowców we wrześniu 1939). Udało mi się także zwiedzić HMS „Belfast” – okręt/muzeum Royal Navy
( http://kolumber.pl/photos/show/156317 ).
Pora już była na Błyskawicę! (prezentowaną tak pięknie w Kolumberze: http://kolumber.pl/photos/show/471608 ; http://kolumber.pl/photos/show/493468 ; http://kolumber.pl/photos/show/493867
i pewnie jeszcze w innych podróżach)
Ze stosunkowo krótkiej historii portu i miasta Gdyni – bo sama nazwa jako „ślad na bałtyckim wybrzeżu” pojawiła się w XIII wieku, ale dzieje polskiego „okna na świat” zaczynają się w 1920, a o mieście można mówić od 10 lutego 1926 roku – wcale nie wynika, że w ciągu niecałych 24 godzin da się obejrzeć wszystko, co tam jest obejrzenia warte. Próbować jednak nie zaszkodzi...