Kiepska pogoda nie przeszkodziła nam jednak w zwiedzeniu muzeów takich jak Muzeum Łodzi Wikingów na półwyspie Bygdøy oraz muzeum Kon-Tiki. Pierwsze z nich - Vikingskiphuset - prezentuje dwie najlepiej zachowane na świecie drewniane łodzie Wikingów zbudowane w IX wieku wraz ze znalezionymi w nich przedmiotami. W środku łodzi z Gokstad znalezionej w 1880 roku znajdowała się komora grobowa ze szczątkami wodza Wikingów oraz szereg różnych akcesoriów takich jak sanie, mniejsze łódki (a może tratwy?) i tarcze. Okręt o długości 23 i szerokości 5 metrów zachował się w bardzo dobrym stanie. Swoją wielkością i misternymi zdobieniami robi niesamowite wrażenie. Pośród dodatkowych eksponatów prezentowanych w muzeum znajduje się także sporo narzędzi, ozdób, tkanin i naczyń...
W Muzeum Kon-Tiki podziwiamy natomiast dwie oryginalne tratwy Thora Heyerdahla, którymi ten legendarny podróżnik przebył wiele mil morskich. Tratwą Kon-Tiki - która „użyczyła” nazwy całemu muzeum – Heyerdahl pokonał Ocean Spokojny zaś tratwą Ra II żeglował po Atlantyku.
Celem pierwszej z wymienionych wypraw była chęć potwierdzenia głoszonej przez niego teorii mówiącej, że wyspy Polinezji zasiedlone zostały przez osadników pochodzących z Ameryki Południowej, a nie jak powszechnie uważano - z południowo-wschodniej Azji. Heyerdahl wraz z pięcioma towarzyszami zbudował tratwę z drzewna balsowego oraz innych prostych materiałów, nazwaną właśnie Kon-Tiki, którą następnie wypłynął 28 kwietnia 1947 z Peru w kierunku wysp Oceanii.
Po przebyciu ponad 4300 mil morskich, po 101 dniach ekspedycji podróżnik dotarł do wysp Tuamotu. W ten sposób Heyerdahl dowiódł, że skolonizowanie przez starożytnych Peruwiańczyków wysp Polinezji było możliwe. Swoje odkrycia Heyerdahl opublikował w książce "Indianie amerykańscy na Pacyfiku", a samą wyprawę opisał w bestsellerowej książce "Wyprawa Kon-Tiki", według której nakręcono później film dokumentalny, który uzyskał nagrodę Oscara w 1951 roku.
Patrząc na niewielką tratwę zbudowaną z prostych materiałów trudno uwierzyć, że cała wyprawa zakończyła się sukcesem. Ekspozycję uzupełnia zbiór znalezisk archeologicznych z Wyspy Wielkanocnej, Wschodniej Polinezji, Wysp Galapagos i Peru.
Szkoda, że podczas pobytu w Oslo zabrakło trochę tego słońca, którym Heyerdahl mógł cieszyć się (lub nie) podczas swoich wypraw. Pomimo deszczowej aury, stolica Norwegii wywarła na mnie pozytywne wrażenie, choć podejrzewam, że dłuższy pobyt pozwoliłby zaobserwować także te gorsze strony dużego miasta jakich (jak wiem z późniejszej lektury) nie brakuje i w Skandynawii. Jedną z podstawowych obserwacji jakie można poczynić jest - podobnie zresztą jak w Sztokholmie - brak billboardów na każdym skrzyżowaniu tudzież reklam na elewacji ratusza, pałacu, dworca... W Warszawie by to nie przeszło. Dość minimalistyczna architektura, umiarkowany porządek, bliskość portu, fiordów – to z pewnością plusy. Podstawowy i odczuwalny niemal na każdym kroku minus jest jeden - ceny. Nie bez przyczyny Oslo jest w czołówce najdroższych miast świata.
Tymczasem ruszamy dalej, a przed nami najbardziej przyjemna część całego wyjazdu czyli fiordy, Bergen i droga w głąb kraju.
W Muzeum Kon-Tiki podziwiamy natomiast dwie oryginalne tratwy Thora Heyerdahla, którymi ten legendarny podróżnik przebył wiele mil morskich. Tratwą Kon-Tiki - która „użyczyła” nazwy całemu muzeum – Heyerdahl pokonał Ocean Spokojny zaś tratwą Ra II żeglował po Atlantyku.
Celem pierwszej z wymienionych wypraw była chęć potwierdzenia głoszonej przez niego teorii mówiącej, że wyspy Polinezji zasiedlone zostały przez osadników pochodzących z Ameryki Południowej, a nie jak powszechnie uważano - z południowo-wschodniej Azji. Heyerdahl wraz z pięcioma towarzyszami zbudował tratwę z drzewna balsowego oraz innych prostych materiałów, nazwaną właśnie Kon-Tiki, którą następnie wypłynął 28 kwietnia 1947 z Peru w kierunku wysp Oceanii.
Po przebyciu ponad 4300 mil morskich, po 101 dniach ekspedycji podróżnik dotarł do wysp Tuamotu. W ten sposób Heyerdahl dowiódł, że skolonizowanie przez starożytnych Peruwiańczyków wysp Polinezji było możliwe. Swoje odkrycia Heyerdahl opublikował w książce "Indianie amerykańscy na Pacyfiku", a samą wyprawę opisał w bestsellerowej książce "Wyprawa Kon-Tiki", według której nakręcono później film dokumentalny, który uzyskał nagrodę Oscara w 1951 roku.
Patrząc na niewielką tratwę zbudowaną z prostych materiałów trudno uwierzyć, że cała wyprawa zakończyła się sukcesem. Ekspozycję uzupełnia zbiór znalezisk archeologicznych z Wyspy Wielkanocnej, Wschodniej Polinezji, Wysp Galapagos i Peru.
Szkoda, że podczas pobytu w Oslo zabrakło trochę tego słońca, którym Heyerdahl mógł cieszyć się (lub nie) podczas swoich wypraw. Pomimo deszczowej aury, stolica Norwegii wywarła na mnie pozytywne wrażenie, choć podejrzewam, że dłuższy pobyt pozwoliłby zaobserwować także te gorsze strony dużego miasta jakich (jak wiem z późniejszej lektury) nie brakuje i w Skandynawii. Jedną z podstawowych obserwacji jakie można poczynić jest - podobnie zresztą jak w Sztokholmie - brak billboardów na każdym skrzyżowaniu tudzież reklam na elewacji ratusza, pałacu, dworca... W Warszawie by to nie przeszło. Dość minimalistyczna architektura, umiarkowany porządek, bliskość portu, fiordów – to z pewnością plusy. Podstawowy i odczuwalny niemal na każdym kroku minus jest jeden - ceny. Nie bez przyczyny Oslo jest w czołówce najdroższych miast świata.
Tymczasem ruszamy dalej, a przed nami najbardziej przyjemna część całego wyjazdu czyli fiordy, Bergen i droga w głąb kraju.