Podróż Madryt, Segowia, Toledo - Madryt - wracamy do domu



2011-05-28

Rano pobudka. Musimy opuścić pokój do 12, a wylot mamy dopiero wieczorem. Pakujemy się po śniadaniu i zostawiamy bagaże w hotelu.

Z wielkiej trójki muzeów, które "trzeba" zostało nam tylko Prado. Spędzamy tam ponad 3 godziny. Ja oczywiście "modlę się" przy Boschu i Brueglu - przy "Ogrodzie rozkoszy ziemskich" tłum, ale "Triumf śmierci" mam na wyciągnięcie ręki. Dość ciekawy jest jeszcze Goya, którego olbrzymią kolekcję ma Prado. Wczesne obrazy to albo portrety (tworzone dość hurtowo), albo landszafty - zresztą dość naiwnie malowane. Potem jednak jest mrocznie i ponuro a "Saturnem pożerającym..." można już dzieci straszyć. Zmieniła mu się też kreska - maluje inaczej, dojrzalej i ... ładniej.

W sklepie w muzeum kupujemy magnesy na lodówkę (wiem, że obciach, ale taka tradycja ;-), a żona zauważa ostatnią paczkę puzzli z Boschem - już jest moja!

Wychodzimy na słońce. Drepczemy wolno w stronę parku Retiro. Niby są jakieś ścieżki, ale większość tubylców chodzi, leży, biega i biwakuje tam gdzie chce, czyli głównie na trawie. Park zadbany. Po krótkim odpoczynku na ławeczce idziemy dalej z postanowieniem odnalezienia Pałacu Kryształowego - jest w środku parku, ale park tak duży, że chwilę to nam zajmuje... Pałac okazuje się być ażurową budowlą ze szkła i stali (z przewagą tego pierwszego). Obok jeziorko z egzotycznymi drzewami wyrastającymi prosto z wody. Dwóch robotników właśnie wyszło na przerwę i karmią potężne ryby. Oczywiście natychmiast głodne towarzystwo się powiększa o żółwie pływające, kaczki i łabędzie (czarne). Sielanka. Wychodząc przechodzimy jeszcze obok pełnowymiarowego stawu - pływają łódki, dzieci piszczą. Na samym końcu optymistyczny widok - wrotkarz w wieku emerytalnym kręci na asfalcie figury w rytm muzyki. Czas wracać po Polski...

  • P5100309
  • P5100296
  • 2011mad 469sm
  • 2011mad 467sm