Podróż Madryt, Segowia, Toledo - Madryt - początek dnia w deszczu



2011-05-24

Ponieważ poprzednia noc prawie w całości poszła na transport - śpimy długo. Na dodatek pada, więc czujemy się usprawiedliwieni...

Wychodzimy z hotelu koło 10 i wolnym krokiem (zalety mieszkania w centrum!) idziemy do Palazio Real czyli Pałacu Królewskiego. Jeśli poprzednio napisałem, że w Madrycie coś mi się wydaje duże, to teraz nie wiem co napisać. Pałac JEST duży faktycznie! Zostawiamy plecaki i mokre kurtki w szatni i idziemy zwiedzać wnętrza. Zdjęć nie można robić i bardzo szkoda. Pałac - w obawie przed pożarem - został wybudowany bez użycia drewna jako materiału konstrukcyjnego. Wystrój - oszałamiający! Jest np. sala porcelanowa (na ścianach), jedwabna, olbrzymia jadalnia. Wszystko faktycznie Królewskie przez duże K.

Jest tak pięknie, że stojący obok starszy holender "pstryka" fotki z biodra. Zdradza go tylko czerwony przedbłysk dalmierza. Zastanawiamy się przez chwilę czy nie spróbować, ale jednak dajemy spokój.

Po około 2 godzinach idziemy jeszcze do Apteki i Zbrojowni (obejmuje je zakupiony bilet). O mnogości zbrój nie będę pisał - są i dla konia i dla psa i dziecięce... Jak ktoś zwiedza z dziećmi płci męskiej - musi dodać dodatkowe 60 minut, bo gwarantuję, że chłopaków się prędko od takiej ilości uzbrojenia odciągnąć nie da.

Wychodząc zauważamy kolejkę na pół kilometra - widać nie tylko my mieliśmy taki pomysł na deszczowy dzień. Potem już będzie to jakaś prawidłowość - jeśli gdzieś jesteśmy wcześnie rano (lub zaraz po otwarciu ;-), to jest w miarę luźno. Im później tym więcej ludzi...

Kawałeczek dalej jest Plaza Mayor. Byłoby pięknie ale po pierwsze ciągle pada, a po drugie plac okupują wystawcy dóbr luksusowych z Niemiec - mam spore kłopoty żeby zrobić fotografię części placu, ale w końcu udaje mi się to w taki sposób, że jednak nie widać ani Mercedesa, ani Audi, ani innych "Boschów". Plac śliczny - mimo tego. Obok jest Mercado San Miguel - niby zwykły "targ" pod dachem, ale jest i kawa i pyszne ciacho. Do tego oczywiście są i "zwykłe" stoiska... zwieszają się szynki (jamon), ruszają jakieś kraby i kalmary, piękna hiszpanka pakuje komuś torty na wynos, owoce leżą w wyrafinowanych piramidach (podaje zawsze sprzedawca!). Egzotyka.

Po obiedzie nie pada - idziemy do Muzeum Reina Sofia. Ponieważ to sobota, to od 14 wstęp jest bezpłatny. Ale coś za coś - po pierwsze trzeba zająć miejsce w błyskawicznie tworzącej się kolejce trochę przed 14, a po drugie - kompletnie nie ma planów muzeum. Jak ktoś sobie nie wydrukował z netu to chodzi na ślepo. Zbiory spore (głównie sztuka nowoczesna, ale też Dali, Picasso), świetny taras widokowy na 3 czy 4 piętrze - miasto odbija się w nisko zawieszonym stropie - ciekawe wrażenie...

Z muzeum idziemy w stronę Prado. Po drodze Caixa Forum - budynek kiedyś przemysłowy został świetnie zmodernizowany - obecnie jest tu centrum sztuki (różnej). Bajeczne schody ze stali nierdzewnej, bajeczne schody z betonu na wyższe piętra, budynek trzyma się nie wiadomo na czym, bo prawie nie dotyka ziemi, bajeczne piuropusze z zardzewiałej blachy w okolicach dachu. A na dokładkę obok ściana budynku porośnięta (w całości!) zielenią. Mniam dla oczu.

Na koniec dnia idziemu do położonego naprzeciwko Królewskiego ogrodu botanicznego. Cisza, spokój, każda roślina opisana, a jest ich olbrzymia ilość. Taki "wyciszacz". 

  • 2011mad 072sm
  • 2011mad 088sm
  • 2011mad 143sa
  • 2011mad 077sa
  • P5070072
  • P5070076
  • P5070080
  • P5070086
  • 2011mad 103sm