Po kilku godzinach jazdy docieramy do celu. Akaba to jedyny port w Jordanii, i tutaj koncentruje się ruch turystyczny. Widać jednak, że mieszkańcy Jordanii dopiero niedawno zaczęli rozwijać tę gałąź gospodarki - miasto jest "w budowie". Wszędzie można spotkać ciężki sprzęt budowlany. Pewnie za kilka lat całe wybrzeże (no, zaledwie 27 kilometrów, bo tyle wybrzeża należy do Jordanii) będzie zasłonięte ogromnymi hotelami. Teraz jeszcze jest tu stosunkowo spokojnie.
Wieczorem z radością rozkładam się na plażowym leżaku. Tłumu nie ma - leżaki dookoła puste. Ciągle jest bardzo ciepło. Na horyzoncie z jednej strony widać światła izraelskiego Eljatu, a z drugiej egipskiej Taby. Piasek pod nogami, morze szumi, ogarnia mnie wakacyjny entuzjazm. Głośno zachwycam się plażą, na co mój mąż reaguje zdziwieniem: „Mówimy o tej samej plaży?”. Ściągam na chwilę różowe okulary – faktycznie – paręnaście metrów po prawej płotek oddzielający nasz hotel od sąsiedniego hotelu, paręnaście metrów po lewej pomost dla popularnych nad Morzem Czerwonym łódek ze szklanym dnem. Na długie romantyczne spacery wzdłuż brzegu nie mam co liczyć. Woda też nie ma koloru jak na Karaibach. Jakoś mi to jednak nie przeszkadza. Cieszę się, że jest łagodne zejście do morza, i nawet po zachodzie słońca woda jest bardzo, ale to bardzo ciepła. Zresztą, nie przyjechałam tutaj tylko po to, żeby leżeć na plaży. Moja radość z wakacyjnego wypoczynku nie maleje. Już wkrótce zobaczę Petrę, słynne skalne miasto, które przyciągnęło nas w te strony!
W dzień próbujemy trochę pooglądać miasto. Przed hotelem czekają taksówkarze proponujący swoje usługi, ale na początek chcemy się przejść. Zresztą – nie wiemy, co chcemy zobaczyć. Odwiedzamy małe sklepiki z pamiątkami, zwiedzamy wykopaliska archeologiczne, włóczymy się bez celu. Przy temperaturze powietrza przekraczającej 40 stopni za długo nie da się tak spacerować. Całe szczęście wilgotność jest bardzo niska, co sprawia, że jest mi jedynie duszno, a moje ubranie ciągle jest zupełnie suche. Da się wytrzymać ;)
Spacer po mieście kontynuujemy wieczorem. Pytamy w hotelu, czy po zmroku można spokojnie wyjść na zewnątrz. Oczywiście, że można – bez obaw, nic nam nie grozi. Wychodzimy po 22.00, uliczny termometr wskazuje 38 stopni – to ile było w ciągu dnia??? Światła miasta i tłumy ludzi na ulicach sprawiają, że faktycznie czujemy się bezpiecznie i przechadzka o tej porze jest naprawdę przyjemna.
Jordańczycy robią na nas wrażenie ludzi przyjaznych, pogodnych i dumnych ze swojego kraju. Dobrze wyrażają się o królu, wśród hotelowych gości jest sporo wypoczywających Jordańczyków z rodzinami. W lokalnym centrum handlowym można zobaczyć wiele europejskich marek – chyba standard życia jest tu nieco wyższy niż na przykład w Egipcie.