Podróż Sri Lanka moja druga ojczyzna - ciut o kuchni



  Wychodzimy z klimatyzowanego lotniska i.. dostjemy obuchem w łeb, czyli naciera na nas tropikalne powietrze, dosłownie jak w palmiarni.

Ludzie na Sri Lance są uśmiechnięci, bardzo uprzejmi i gościnni, bywałam w wielu domach, czasem nawet przydrożnych i zawsze  częstowano mnie herbatą i tym, co kto miał.

Jedzenie jest bardzo ostre, ryż z przeróżnym curry:  warzywne, z kurczaczkiem , jedzą w ogóle dużo warzyw i ryb, mało mięsa, w zasadzie jeśli już to kurczaki, ciasta są robione z daktyli i robią coś w rodzaju naszych biszkoptów, robi sie także samboli, czyli marynuje się warzywa, albo przesmaża z cebulą,  do obiadu  oczywiście podaje się  czerwoną soczewicę, tj dhal, pappadam- coś w rodzaju chrupiących czipsów, które smaży sie na głębokim oleju,    na deser podają  jogurt - wspaniały, kremowy, można kupić po drodze jak sie jedzie do upraw herbaty i ten jogurt może być polany brązowym  syropem z palmy.

Na Sri Lance je sie palcami , ale trzeba to robić elegancko, całej prawej dłoni nie można ubrudzić, zawsze na Sri Lance jem ręką, jest to bardzo fajny zwyczaj, można dokładnie jedzenie wymieszać, ono nie jest gorące jak jest podawane.

a owoce... w życiu nie jadłam nigdzie takich pysznych.

W ogrodzie teściów uprawia się 25 gat bananów, przepyszne są takie małe, żółte, potem  czerwone, są też zielone do gotowania , mandarynki, papaja, rambutan - pychota, mango - cała epopeje mogłabym napisać, pachnie tak, że nikt, za to ręczę nie oprze mu się, avokado, mangus, ananasy.

Jest też durian, śmierdzący okropnie, a w środku smak orzecha,  owoc drzewa chlebowego -  gotowanego nie lubię, ale na surowo ujdzie, można zjeść także kwiat banana po ugotowaniu.

jedno jest pewne na Sri lance z głodu umrzeć trudno.

Spróbowac trzeba jeszcze " mleka " kokosowego- super gasi pragnienie,  o herbacie będzie  potem.

 Na kolację polecamy roti , placki z mąki ryżowej, np. z marchewką i groszkiem lub hoper - choć on właściwie jedzony jest na sniadanie- ciasto robi sie z maki ryżowej i mleczka kokosowego i zostawia na noc, żeby to sfermentowało, pośrodku może być wbite jajko

na temat alkoholi niewiele wiem, maja piwo lion, arak, poncz,  napewno nie upijają się, a pijaków na ulicy nie widziałam nigdy. 

Rodzina męża uprawia kawę, ale w zasadzie jej nie piją.