Następnym dniem był wtorek, a we wtorki i w soboty na Alfamie przy Campo do Santa Clara odbywa się pchli targ. Pojechaliśmy tam (nabywszy wpierw bilety 24-godzinne). Targ był niesamowity. Po pierwsze, pasował klimatem do Alfamy. Po drugie - czego tam nie było :) Jeśli ktoś był w Warszawie na Kole albo na Olimpii, albo na stadionie - to było trochę wszystkiego, ale chyba jednak najbardziej przypominało targowisko na Kole. Oczywiście kupiliśmy parę drobiazgów. Niemniej najlepszym momentem tego epizodu był obiad. Magda, niesiona instynktem, trafiła do knajpy, w której jadali tubylcy. Jedzenie pyszne i obfite, zjedliśmy również przystawkę i deser, wypiliśmy 375ml buteleczkę wina oraz po espresso - i zapłaciliśmy bajecznie mało. Byliśmy absolutnie wniebowzięci. Odpoczywaliśmy potem jeszcze w parku przy Campo do Santa Clara, a potem pojechaliśmy tramwajem dalej, do Bairro Alto - miały tam być ciuchlandy. Cóż. Nie wiem, czy te ciuchy były używane, czy nie, ale oczy faktycznie wyskakiwały na ich widok. Niestety na ceny też można było tak zareagować, nie kupiliśmy więc nic. Przeszedłszy się uliczką Rua do Norte wróciliśmy do tramwaju, po drodze na swoje finansowe nieszczęście trafiając jeszcze do sklepu z alkoholami, skąd wyszliśmy z kilkoma butelkami (pani dawała nam wszystkiego próbować, przez co kupiliśmy dużo więcej, niż zamierzaliśmy). Tramwajem pojechaliśmy znowu na Alfamę, żeby się z nią pożegnać. Ze stacji metra Santa Apolonia wróciliśmy do schroniska, a stamtąd już prostą drogą na lotnisko. O dziwo, w tym kierunku żaden nasz bagaż się nie zgubił... :)
Podróż Autostopem po Portugalii - dzień 12: Alfama! pchli targ i knajpy tubylców
2008-07-29