Mniej lub bardziej kontrolowane, mniej lub bardziej tłamszone lub promowane. Ludzie chcą wierzyć. Szczególnie Ci, którzy po porannej pobudce nie mogą ruszyć ręką ani nogą aby nie nastąpić na swojego wujka, ciotkę, kuzyna Tang...? Stłoczonych w tym samym łóżku, ewentualnie na podłodze obok. Także tacy, dla których przysłowiowa miska ryżu jest obiektem pożądania. Co się stanie kiedy ta masa wujków, ciotek, niezliczonych kuzynów postanowi uwierzyć w to samo? Co gorsza, może trafić się wśród nich płomienny kaznodzieja, który porwie za sobą krewkich kuzynów kolegi Mun z pobliskiej fabryki opon. Tego chińscy dygnitarze sprawdzać nie chcą. Religia istnieje. Są kościoły, meczety, niezliczone świątynie – dla każdego coś dobrego. Aż trudno nie zauważyć tych budynków, krzyczących przenikliwym głosem partii: JESTEŚMY TOLERANCYJNI!!! Jednak tolerancja dotyczy głównie wzroku przybyszów z zagranicy, i niewielu jest takich, którzy będą o religii mówić, a tym bardziej manifestować swoją wiarę (oczywiście należy tu uwzględnić bieżący poziom sympatii rządu dla danego wyznania).
Podróż Nietrafiony środek, czyli chińskie a(in)spiracje - Religie
2011-01-09