Kolejnym miejscem, które w marzeniach oglądałam setki razy, a które było mi dane zobaczyć, to oczywiście Nasca i tajemnicze linie , które 1500 lat temu jakaś nieznana cywilizacja stworzyła, do dziś nie wyjaśniono po co Przedziwne figury olbrzymich rozmiarów: małpa, kondor, pająk, kosmonauta, czegóż tam nie ma. Wszystko to widać dopiero z lotu ptaka, a raczej małych awionetek, które poza obrazami na ziemi dawały również całkiem inne wrażenia i to niestety nie te najmilsze, szczególnie po obfitym śniadaniu!
Kolejnego dnia jechaliśmy trasą panamerykańską do Arequipy – Białego Miasta, albo Miasta Wiecznej Wiosny – jak kto woli.
Jazda trwała 10 godzin, ale widoki po drodze powalały na kolana. Cała trasa to nic innego jak nitka zawieszona gdzieś między niebem a wzburzonymi falami Pacyfiku! Widoki nieprawdopodobne, piękne i straszne zarazem, niektóre osoby nie dawały rady, zamykały oczy, udawały że śpią, albo po prostu zamykały oczy i modliły się w ciszy.
Dla niektórych Arequipa to najpiękniejsze miasto Peru. Białe domy, cudowne kolonialne uliczki i domy, piękna katedra, Plaza de Armas, a nad wszystkim góruje wyniosły i tajemniczy El Misto, czyli wulkan rzucający cień na słoneczne miasto, prawie jak niegdyś Wezuwiusz na Pompeje. Mam nadzieję, że mieszkańców tego pięknego miasta taki sam los nie spotka!