Przez zupełny przypadek i niezmiernie skomplikowany system kolei w Indiach trafiamy na kilka ładnych godzin do miejscowości Gwalior, która słynie (i tu uwaga - totalne zaskoczenie) z Fortu. Parę minut targowania i przeganiania i już jesteśmy przed świątyniami i pałacami. Po raz kolejny swoich emocji nie muszę utrzymywać w wodzach - jest całkiem całkiem jak na zupełnie nieodwiedzaną przez turystów miejscowość. Dodatkowo hinduska architektura świątyń rozsiana wokół kompleksu jest przyjemnym zaskoczeniem.