Pomysl jednodniowego wyjazdu nad wodospady Iguazcu pojawil sie podczas lezenia plackiem na plazy w Canoa Qebrada. Czasem, takie opalanie moze zaowocowac naglym i trafionym pomyslem. Brazylijskie linie TAM mialy niezle oferty i za niewielkie pieniadze mozna bylo wyskoczyc z Sao Paulo na calodniowy wypad do Iguacu. Wodospady lezace na granicy Argentyny i Brazylii, maja swoj niepowtarzalny charakter, klimat i piekno w jednym. Szerokie , bo ponad 4 kilometrowe wody spadaja z hukiem w 14 wodospadach w 82 metrowa przepasc by chwile pozniej splynac wawozem nazwanym "Gardziela Diabla". Brazylijska czesc uchodzi za najbardziej widokowa. Pocztowkowe widoki, natura w calej krasie, piekno, szum wody i... paskudny, betonowy gigant w tle. Hotel Sheraton. Spogladajac na tak obrazoburczy widok w miejscu, ktore powinno zachowac piekno samo w sobie, dziwi czlowieka drugi czlowiek. Zadziwia, jak mozna wybudowac taka szkarade w zasiegu wzroku. Wszystko podejrzewam ma swoja cene, a niemieckie i amerykanskie tylki z radoscia wylegujace sie w hotelowym, betonowym basenie z drinkiem w reku, zerkaja na piekno natury, magie wodospadu, atrakcje ktorej chcieliby byc czescia.
Iguacu zachwyca. Dzwiek spadajacej z impetem wody, wymieszany z piskiem i spiewem ptakow, szumem tropikalnej roslinnosci jest nie do podrobienia.I choc chwilami zdajemy sobie sprawe ze calos wyglada jak dobrze zorganizowany park rozrywki dla turystow w kazdym wieku ,to choc na chwile, warto o tym zapomniec.