Zamek Czocha, malowniczo położony nad Zalewem Leśniańskim na Kwisie, powstał w połowie XIII wieku (prawdopodobnie w latach 1241-1247) z inicjatywy króla czeskiego Wacława I, jako graniczna warownia obronna Czech. W roku 1253 przekazany został biskupowi miśnieńskiemu von Weisenow, a w roku 1315 książę piastowski, Henryk I jaworski ożenił się z księżniczką czeską Agnieszką Przemyślidką i w posagu otrzymał zarówno zamek, jak i okoliczne tereny. Po jego śmierci, przejął go, wraz z całym księstwem zmarłego, Bolko II Mały, książę świdnicko-jaworski. Po śmierci księżnej Agnieszki Habsburskiej, wdowy po Bolku - na mocy układu o przeżycie z cesarzem i królem Czech, Karolem IV - zamek wrócił do korony czeskiej.
Przez wieki był on przebudowywany na rezydencję przez zamieszkujące tu szlachetne rody rycerskie: von Dohn, von Klűks, von Nostitz i von Űchtritz. Na początku XV wieku warownia była bezskutecznie oblegana przez husytów, a podczas wojny trzydziestoletniej oparła się oblężeniu wojsk szwedzkich w 1640 roku. Wkrótce potem zamek ostatecznie utracił swoje znaczenie militarne. W nocy z 17 na 18 sierpnia 1793 roku wielki pożar zamienił zamek w ruinę, kładąc kres jego świetności.
Ostatni przedwojenny właściciel zamku, Ernest Gűtschow, na początku XX wieku zlecił przebudowę obiektu wybitnemu architektowi, prof. Bodo Erhardtowi. Dzięki tej przebudowie, zamek stał się jednym z najpiękniejszych zabytków Dolnego Śląska.
W latach II wojny światowej mieściła się tu szkoła szyfrantów Abwehry. Prawdopodobnie przechowywano tu urządzenie do dekryptażu depesz radzieckich.
Po II wojnie światowej zamek przechodził różne koleje. Był wielokrotnie okradany, zarówno przez Rosjan jak i rodzimych szabrowników. Największej kradzieży dopuścił się w 1946 roku burmistrz Leśnej wspólnie z komendantem milicji i Krystyną von Saurma - zamkową bibliotekarką, wywożąc pełną ciężarówkę mienia, z którą udało mu się przedostać do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Od 1952 do 1996 roku zamek był wykorzystywany jako wojskowy dom wczasowy. Malownicze zabudowania zamku stanowiły tło dla wielu filmów, z których najbardziej znane to "Gdzie jest generał?", "Wiedźmin" i "Tajemnica twierdzy szyfrów".
Podobnie jak średniowiecznym rycerzom, również i nam nie było łatwo zdobyć Czochę. Wiosną wyjątkowo ostre przeziębienie wpędziło do łożka moją małżonkę na cały długi weekend majowy, na który zaplanowaliśmy podróż w te strony. Tym razem, po pogodnym wieczorze i nocy spędzonej w okolicach Lwówka Śląskiego, ranek przywitał nas ulewnym deszczem i mgłą. Droga przez Gryfów Śląski wyjątkowo się dłużyła, na domiar złego, w rzęsistej ulewie przegapiliśmy drogowskaz, kierujący do Czochy i po kilkunastu kilometrach znaleźliśmy się w Mirsku, skądinąd ładnym miasteczku, ale z dość kiepskim oznakowaniem dalszej marszruty. Był wprawdzie drogowskaz z napisem "Zamek Czocha 11 km", ale już po 300 metrach trafiliśmy na skrzyżowanie bez żadnych dalszych wskazówek. Trochę trwało zanim w ulewnym deszczu udało nam się znaleźć właściwą drogę. W końcu dojechaliśmy. Zwiedziliśmy przedzamcze, mieszkanie Günthera (jednego z ostatnich mieszkańców zamku przed 1945 rokiem) i zamkową izbę tortur i ... skończyły się nam baterie w aparacie. Po nowe, musieliśmy pojechać do leżącej niedaleko Leśnej. Nie zrażeni tą przeszkodą, wróciliśmy by kontynuować zwiedzanie zamku. Warto było wrócić. Deszcz ustał, zza chmur wyjrzalo nawet na krótko słońce, a rozpogodzenie pozwoliło nacieszyć oczy pięknymi widokami z wieży zamkowej.