Podróż Australia - z wizytą w koalkowie - Dubai International Airport



2007-10-15
No po prostu musimy coś o tym Dubaju napisać.

Nie dość, że w samolocie flagowych linii Emirates obsługują nas prawdziwe Dubajki vel Dupajki (naprawdę niezłe lasencje!), nie dość że na pokładzie wciąż karmią nas jedzeniem zróżnicowanym jak menu szejka (przez chwilę myślimy, że oni nas tuczą na foie gras), to jeszcze lotnisko jest czymś doprawdy kosmicznym. Ale po kolei.

1. "Du-b/p-ajki"
Lot Munich-Dubai obsługiwany jest przez armię arabsko wyglądających pań, z których każda wygląda jak z bajki. Wyjątkiem, ale też uroczym, jest młoda koreanka oraz przepiękna muzina.
Lot Dubai - Singapore - Brisbane obsługiwany jest przez obsługę mieszaną - nie dość, że dochodzą australijscy stewardzi, chłopcy jak śmietana, to nacja australijska ma poczesne miejsce wśród żeńskiej części załogi. Gosia z Brisbane nam potem wspomina, że podobno linie Emirates mają dość wysokie wymagania urodowe - jestem za tą teorią, bo sprawdziła się w praktyce :)

Szkoda, że samoloty niewygodne. Wygoda jest tylko psychiczna w świetle dostępu do różnych filmów i gierek; co do tej fizycznej - masakra. Ale można przynajmniej rozprostować nogi, co okaże się raczej trudne w powrotnym locie Airbusem A340.

2. Jedzenie
Karmią nas jak u cioci na imieninach - a może ciasteczko, a może piweczko, a tu śniadanie, ale jedz szybko bo zaraz lunczyk... Wysiadamy z samolotu tak objedzeni egzotycznym jedzeniem którego musieliśmy spróbować ze względu na egzotykę, że chyba TOCZYMY się przez lotnisko. W Polsce jemy dziennie ze 3 razy mniej, niż tam w górze, w przestrzeni międzynarodowej.
Jedzonko chwilami dobre, chwilami nieco gorsze, ale zjadliwe, ale już poezją smaku i aromatu są te deserki do każdego lunchu - wykwintne musy waniliowe i inne tego rodzaju delicje. Od dziś hasłem tych linii powinno być: Emirates tuczą!

3. Lotnisko
Ropa skończy się niedługo. Na dodatek szejk Dubaju jest mądrzejszy, niż co poniektórzy w kraju Polan i wie, że trzeba szukać alternatyw, by obywatelom wiodło się dobrze (a przynajmniej części obywateli). Dlatego postawili na turystykę. Stąd te oszałamiające budowle typu hotel Burj-al-Arab w kształcie żaglowca, sztuczne wyspy w kształcie palmy czy kontynentów. Stąd na tych wyspach tyle willi i rezydencji, których deweloperzy reklamują się na kilkudziesięciu stronach emirackiej gazetki w samolocie.
I stąd wreszcie lotnisko.

Z jednej strony elegancja-Francja (a raczej -Dubaj), bo zegary lotniskowe to Roleksy, na podłogach w hali mięciutkie dywany, strefa duty-free najlepsza na świecie (tłum o 6 rano jak w Poznaniu w centrum w godzinach szczytu), kible czystsze, niż sterylna izolatka, do tego obsługa, która wręcz kłania się, byś coś tam kupił/a. Terminal jest ogromny, bramek z 80, z samolotu do terminalu jedzie się autobusem dobry kwadrans, a po drodze ciągle przepraszają za utrudnienia, bo terminal się rozbudowuje.

Z drugiej strony wiemy, że wielu obywateli tego kraju nie żyje tak, jak w folderach reklamowych. Oni te cuda dla bogaczy budują za marne grosze i lotnisko oglądają z perspektywy sprzątacza.

Z ciekawostek - widzieliśmy tam wycieczkę z kraju a la Nepal - gromada panów w średnim i starszym wieku, wyglądających jak mały budda, wszyscy w identycznych ubraniach - takich chałatach, z czapeczkami, wszyscy mający identyczne plecaczki, wszyscy siedzący karnie na dywanie w holu. Metafizyka.
  • Trochę statystyki... :)
  • Niekończące się korytarze w Dubaju
  • Strefa wolnocłowa w Dubaju o 6-tej rano
  • Lotnisko w Dubaju. To nie mgła, to normalne powietrze...