Podróż Australia - z wizytą w koalkowie - Rafa z lotu ptaka (tudzież Koali)



2007-10-27
Dzisiejszy dzień obfitował, jak zwykle, we wrażenia.

Zaczęło się od wymeldowania z hostelu i zostawienia bagaży w przechowalni. Następnie wsiedliśmy do autobusu jadącego do Shute Harbour (taka miejscowość obok Airlie Beach). Po drodze jest małe lotnisko, z którego odlatywał nasz mały samolocik. Wybraliśmy się na lot panoramiczny nad rafą, proszę Państwa! W autobusie zapytaliśmy pana kierowcę (w nieśmiertelnych podkolanówkach, tam chyba wszyscy kierowcy autobusów noszą podkolanówki), czy autobus ten zatrzymuje się na przystanku niedaleko lotniska. Pan przytaknął, więc usiedliśmy i obserwowaliśmy krajobraz. W pewnym momencie autobus zjechał i zatrzymał się. Kierowca powiedział, że tu jest lotnisko i możemy wysiąść. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nie wysadził nas na przystanku, tylko prosto pod lotniskiem :) Było to niesamowite, ale stanowiło jeden z miliona przykładów legendarnego australijskiego podejścia do drugiego człowieka, jak to się mówi.

Lotnisko okazało się kilkoma niewielkimi budynkami i pasem z trawy. Wyglądało dość niepozornie, ale za to ujrzeliśmy kilka bardzo fajnych, niedużych samolotów. Wyobraziliśmy sobie, że takimi pewnie latają Flying Doctors, i od razu zrobiło nam się przyjemnie. Na lotnisku zebrała się całkiem spora drużyna, ale wszyscy pomieściliśmy się w małym samolociku. Przemiły pilot opowiedział nam pokrótce, co i jak, po czym rozpoczął się lot. Nasze pierwsze wrażenie: ależ trrrrrrrzzzzęsło przy starcie! Szybko wylecieliśmy nad ocean - i zaczęło się! Widoki były istnie nieziemskie - rafa widziana z góry wygląda magicznie, woda utkana jest najpierw wyspami, a potem już tylko atolami koralowymi. Zaparło nam dech, dosłownie nie wierzyliśmy własnym oczom, bo widok przebił wszystkie zdjęcia, jakie widzieliśmy. Obejrzeliśmy słynną Heart Reef (którą pokazuje się na 80% pocztówek z tego rejonu), okazała się  bardzo  malutka  i musieliśmy  mocno zniżyć lot, by była dobrze wyeksponowana do robienia zdjęć. Lądowaliśmy także na wodzie między rafami i tu poczuliśmy lekki dreszczyk emocji :) Zerknęliśmy jeszcze na plażę Whitehaven Beach (tak, znowu :) ). Cała okolica widziana z góry wydaje się jeszcze piękniejsza. Lot trwał godzinę, ale jak w wielu przypadkach w Australii, mieliśmy wrażenie, że było to zaledwie 5 minut. I oto stoimy, już po wylądowaniu, robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z pilotem. Oczarowani, mówimy mu, że musi uwielbiać swoją pracę, na co on z uśmieszkiem: "well, it's not so bad" :) Wyobrażacie sobie - być pilotem, latać codziennie, ciągle poznawać nowych ludzi i jeszcze oglądać tak często te niesamowite cuda? My tak chcemy...

Przemaszerowaliśmy na przystanek i oczekując na autobus, wymieniliśmy się wrażeniami z dwiema Aussie. W pewnym momencie zauważyłam czarnego pająka łażącego po przystanku prosto nad ławką, na której siedzieliśmy. Na wszelki wypadek (aby go lepiej obejrzeć, nie to żebyśmy się bali ;)) ) wstaliśmy. Pająk polował na mrówki, których było tam sporo. Zwróciliśmy uwagę dziewczyn na tego paskuda, zapytaliśmy się ich, czy może on być jadowity. Jedna z Aussie obejrzała się tylko za siebie (ciągle siedząc), przyjrzała się pajączkowi i stwierdziła z wielkim luzem: "nieeeee wiem, chyba nieeeee".
Wymiękliśmy.

Jeszcze tylko pożegnalne fish and chips (tym razem rybą dnia była dew fish, najlepsza ze wszystkich do tej pory zjedzonych) i już siedzimy w autokarze, który w nocy przewiezie nas do Cairns.
  • Nad Rafą
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Heart Reef
  • Nad Wielką Rafą Koralową
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Hill Inlet
  • Hill Inlet
  • Whitehaven Beach
  • Whitehaven Beach
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Whitsunday Islands
  • Nasza awionetka
  • W awionetce z pilotem Mikiem
  • Nad Wielką Rafą Koralową