Podróż Albania, czyli rozwiewamy sterotypy - Kręte drogi do Kosowa



Trasa ze Szkodry do Prisztiny zajęła nam więcej niż zakładaliśmy, bo to co widać na mapie, a jest w rzeczywistości nie pierwszy raz okazało się diametralnie różne. Drogi w górach wiły się niczym serpentyny, że nam się po jakimś czasie kręciło w głowach. Raz po raz zakręty o 360 stopni mobilizowały maksymalnie nie tylko moje możliwości koncentracji, ale także mięśnie przedramion, mimo funkcjonowania wspomagania kierownicy w Hondzie CRV, którą miałem tam przyjemność kierować. Kilka godzin takiej jazdy to lepsza frajda niż jakikolwiek lunapark z rollercoasterem.

Gjon polecał nam, co prawda, pokonanie tej trasy promem po Jeziorze Drin, w spokoju podziwiając piękne widoki, ale nie skorzystaliśmy z tego rozwiązania, bo start miał być o 7.30, kiedy to jeszcze zamierzaliśmy dosypiać trudy podróży. Poza tym szkoda nam było czasu, gdyż szczerze wierzyliśmy, że własnym autem będzie dużo szybciej. Teraz śmiem w to wątpić, choć wrażenia z tej wysokogórskiej jazdy pozostaną nam na całe życie. Polecamy każdemu odważnemu, bo kręta droga prowadząca skrajem przepaści tylko gdzieniegdzie odgraniczona była rzadko posadowionymi białymi kamieniami. Za nimi widniała tylko „czarna pustka”, zwana przez innych górską doliną, przełęczą czy jakoś tak.

Cała zabawa zaczynała się kiedy jechał samochód z przeciwka, na przykład rozpędzony rozklekotany Mercedes Van, czyli lokalny busik. Ich kierowcy znający tę drogę na pamięć, mogą jeździć nią z zamkniętymi oczami, a i pasażerowie chyba też do tego przywykli. Dla nas z najwyższą uwagą i zachowaniem maksymalnie możliwej ostrożności, było to i tak nie lada wyzwanie. Przy mijaniu najlepiej zwolnić do minimum, by mieć pewność, że przypadkowe zaczepienie choćby lusterka nie wytrąci nas z trajektorii jazdy prosto w przepaść. Z czasem można nabrać wprawy, a po paru godzinach jedzie się jak gdyby nigdy nic. Ot, takie tam zabawy dla dużych chłopców.

Co jakiś czas musiałem się zatrzymać na jakiejś szerszej części drogi, czy z rzadka zatoczce, by zrobić fotki niecodziennych krajobrazów i nabrać sił do dalszej, pokręconej jazdy. Raz zatrzymaliśmy się na dłużej, by przejść się linowym mostkiem, który z każdym krokiem kolebał się nad rzeczną doliną, nad którą był rozwieszony. Innym razem podziwialiśmy górskie przepusty rzeczne i mosty kolejowe na olbrzymich filarach.

Tak dojechaliśmy do Kukes, a za nim do znaku informującego, że za kilka kilometrów będzie autostrada. Niezmiernie nas to zdziwiło, bo wedle naszej wiedzy i mapy, w Albanii miało nie być żadnej porządnej drogi, a co dopiero autostrady. Zanim jednak dotarliśmy na kilku kilometrowy pas nowiuteńkiej autostrady, musieliśmy jechać drogą w budowie o wahadłowym systemie jazdy. Cóż, to zwykłe uroki remontów i budów, jak u nas, nie dziwota, tylko ukrop z nieba niemiłosierny, a i czasu szkoda. Ale kawałek autostrady, której nie ma na mapie, jak marzenie, a i kolejne odcinki w budowie. Ciekawe tylko dlaczego akurat zaczęli takie inwestycje na trasie w kierunku Kosowa? Wkrótce mieliśmy choć częściowo zdobyć więcej wiedzy na ten temat poznając kraj Kosowarów.

  • Albania 38
  • Albania 16
  • Albania 17
  • Albania 18
  • Albania 19
  • Albania 20
  • Albania 21
  • Albania 22
  • Albania 23
  • Albania 24
  • Albania 25
  • Albania 26
  • Albania 27
  • Albania 28
  • Albania 29
  • Albania 30
  • Albania 31
  • Albania 32
  • Albania 33
  • Albania 34
  • Albania 35
  • Albania 36
  • Albania 37