Tym razem pojechaliśmy na zorganizowaną wycieczkę. Upał dawal się niemiłosiernie we znaki, nikomu nie chciało się siedzieć za kółkiem i rezygnować z orzeżwiających napojów. Decyzja była trafna. Trochę za mało jednak było czasu na "pooddychanie klimatem" miasta, ale z drugiej strony w 40 stopniach C, i tak trudno oddychać. Chania to drugie co do wielkości miasto Krety, wszędzie widać tureckie i weneckie ślady. Jest to jeden wielki tygiel , w którym mieszały się różne kultury. Jak dla mnie - perełka architektoniczna, mówię oczywiście o starej części miasta i weneckim porcie. No i rzecz jasna - wszędobylskie bugenville. Na pewno warto zatrzymać się tu na dłużej. W drodze do Rethymnonu przerwa na obiad nad jeziorem Kournas. Z tarasu tawerny rozlega się piękny widok na jezioro. Jedzenie pyszne - tradycyjna kuchnia - ja jak zwykle chwyciłam się za souvlaki i tzatziki. No i jogurt z miodem, mniam mniam :) Mąż oczywiście śledził z aparatem różne żywe stworzenia, najbardziej spodobały mu się kury leniuchujące w cieniu cytrynowego drzewa.