Podróż Majówka nad Okawango - Vic Falls



Jako że nie udało się nam dostać żadnego innego noclegu w Chobe musieliśmy dojechać do samego Kasane, położonego tuż przy granicy z Zimbabwe. Droga wiodła początkowo przez gęsty busz, a później przez małe wioski. W Kasane uzupełniliśmy zapasy jedzenia i załatwiliśmy wycieczkę do wodospadów Victorii ("Victoria False" według lokalnej pisowni). Jest to dobra alternatywa do brania auta do Zimbabwe, co wiąże się z niemałym kosztem i dodatkowym zamieszaniem na granicy. Trochę mieliśmy obawy, czy wyjazd dojdzie do skutku, bo chłopak w recepcji był wyjątkowo nierozgarnięty. O ile oswoiliśmy się z ospałością Afrykańczyków, tak poważne kłopoty z dodawaniem, czy odejmowaniem mogą załamać. Nawet z kalkulatorem średnio sobie radzą. Na szczęście nad ranem pojawił się nowiutki busik i wybraliśmy się obejrzeć cud natury, który niegdyś tak zachwycil Livinstone'a.

Nie tylko w Botswanie deszcze były obfite, toteż ilość wody w rzece Zambezi była ogromna. Przez gęstą mżawkę nie sposób ogarnąć wzrokiem cały uskok wodospadu. Mżawka to zresztą niezbyt właściwe określenie - w wielu miejscach był to po prostu ulewny deszcz! Moją kurtkę oddałam aparatowi, wystawiając obiektyw przez rękaw. Zmoknięcie w tak gorącym klimacie było prawdziwą przyjemnością, a na słońcu wyschliśmy błyskawicznie - ja i mój aparat...

Weszliśmy też na most graniczny między Zambią i Zimbabwe. Rzeka Zambezi jest tam wciśnięta w serię wąskich, wysokich uskoków, pełnych wirów zdradliwych niczym zimbabweńskie terminale kart kredytowych.... Most ma grubo powyżej stu metrów wysokości, to też organizowane są na nim skoki na bungee i inne podobne rozrywki "ekstremalne". Tradycyjnie przed odjazdem musieliśmy odwiedzić lokalny targ z pamiątkami, gdzie każdy oczywiście miał najniższe ceny. Były też sugestie wymiany rzeźb za buty, koszulki, a nawet skarpetki! Próbowano też wciskać banknoty o milionowych nominałach, tak jakby miało to na nas, Polakach zrobić wrażenie... Ale byli też ludzie którzy chcieli po prostu porozmawiać, dowiedzieć czegoś o naszym kraju - już zresztą nauczyliśmy się, że luźne pogadanki z obcymi nie są tu czymś niezwykłym.

Po powrocie do Kasane spotkaliśmy na kempie Holendra i Brytyjczyka. Obaj mieszkają w Afryce od dłuższego czasu i nie wyobrażają sobie powrotu do Europy. Spędziliśmy wieczór przy wspólnym grillowaniu, zwanym z południowoafrykańska braai, tradycyjnie opowiadając różne historie i popijając wyśmienitym, namibijskim piwem Windhoek. Tak upłynęła nam ostania noc z krótkiego pobytu w Botswanie... zdecydowanie zbyt krótkiego... No i znowu kraj do którego trzeba będzie wrócić, a to dopiero początek wakacji!

  • Botswana
  • Przejście graniczne Botswana - Zimbabwe
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Vic Falls
  • Zim / Zam
  • Vic Falls
  • Vic Falls