Na deser zostawiliśmy sobie odrobinę prawdziwej egzotyki: Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie (a w zasadzie na oddalonej nieco od miasteczka kolonii). Ta oryginalna placówka - część Seminarium Duchownego Zgromadzenia Słowa Bożego - prezentuje obiekty zwożone z całego niemal świata przez tutejszych misjonarzy.
Wbrew początkowym obawom, zbiory są zdecydowanie bardziej etnograficzne niż misyjne. W pokaźnej kolekcji znajdują się, między innymi, japońskie kimona, filigranowe afrykańskie rzeźby z brązu, broń Indian Guarani z Paragwaju, rytualne maski z całego świata, wydania "Biblii" w najróżniejszych językach... Listę tę można by ciągnąć jeszcze długo. Zdecydowanie lepiej jednak, samemu tu przyjechać.
Dopełnieniem wystawy są wypisane na ścianach cytaty. Głównie ze świętych pism różnych religii. Od szintoizmu i po pierwszą surę "Koranu". Świetnym zaś podsumowaniem, zarówno wystawy, jak i światopoglądu gospodarzy, jest wiersz "Głodny" księdza Jana Twardowskiego:
Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra
Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece
Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić
Ani słowa o żydo-masońskich spiskach, o zagrożeniach dla polskości, laicyzacji, zgubnych efektach tolerancji... Miejsce godne polecenia nawet najbardziej zatwardziałym ateuszom! O ciekawych świata nie wspominając.
Na chwilę wróciliśmy do Pieniężna. Przy niewielkim rynku stoją wszystkie ważniejsze zabytki miasta: imponujący kościół Świętych Piotra i Pawła "zakrywający" ruiny zamku biskupów warmińskich; odbudowywany od wielu lat ratusz i samotna ceglana wieża - pozostałość po kościele ewangelickim.
Poza tym, z kościelnego dziedzińca rozciąga się świetna panorama głębokiego jaru rzeki Wałszy, którego zbocza spina stalowy most kolejowy z 1885 roku - jeden z najwyższych mostów w Polsce.
Nagła ulewa bezlitośnie zakończyła wycieczkę, chociaż w planach był jeszcze Frombork. Może to znak, że trzeba się tam wybrać na dłużej? W końcu przynajmniej połowa tego malowniczego miasteczka to jakiś zabytek.
Aha! Byłbym zapomniał. Tą "lekko" okrężną drogą jechaliśmy do Gdańska. Że nadrobiliśmy dobrze ponad setkę kilometrów? Mi się podobało! Od jutra eksplorujemy Żuławy.