Podróż Tanzania: Kilimandżaro i nie tylko... - Pożegnanie z Afryką



2010-03-07

Na angielskie śniadanie, wliczone w cenę, patrzę z obrzydzeniem. Nie mogę się już doczekać kontynentalnego żarcia. Nawet na myśl o samolotowej papce ślinka mi cieknie – w Ethiopian karmią nieźle. Przynajmniej hotelowa kawa przypada mi do gustu. Wypijam cały dzbanek.

  

Taksówkarz jest punktualnie. Po jakichś 30 minutach jazdy, próbuje mnie przekonywać, że umówione 40 USD to tylko do skrzyżowania, gdzie z drogi do Moshi odbija się w prawo na lotnisko. Dyskutujemy dobre 10 minut, w końcu kierowca ustępuje. Na koniec jeszcze bezczelnie pyta o napiwek.

  

Do odlotu samolotu jeszcze trochę czasu, wypijam colę za colą. Czytam, piszę, robię notatki. Lot via Addis Abeba przebiega bez zakłóceń. O 7:15 ląduję na europejskiej ziemi.

  

Szybki prysznic, pierwsze od dwóch tygodni golenie i do pracy. Ten tydzień zapowiada się ciężko – gorzej niż wejście na Kilimandżaro.

 

Tekst i zdjęcia: Wiktor Wojtas

 Zdjęcia także na: http://picasaweb.google.pl/wiktor.wojtas/2010Tanzania#
  • Kilimanjaro International Airport
  • Lotnisko w Addis Abebie