Kiedy dotarliśmy do granic Ravala, mgła zabarwiona światłami tingel-tangli i szynków zalewała zaułki. Zostawiliśmy za sobą przyjazny gwar Ramblas i zanurzyliśmy się w najpodlejszy rewir całego miasta. I turyści, i mieszkańcy innych dzielnic omijali to miejsce z daleka. Z cuchnących bram i z okien w fasadach popękanych jak sucha ziemia śledziły nas podejrzliwe spojrzenia. Dźwięki dobiegające z telewizorów i radioodbiorników unosiły się zwielokrotnionym echem nad kanionami nędzy, nie sięgając ponad dachy. Głos Ravala nigdy nie dociera do nieba.
„Marina” Carlos Ruiz Zafón