Sycylia to najdalszy punkt do którego dotarłam w podróży po Włoszech.I tę część podróży odbyłam pociągiem.
Pojechałam wagonem kuszetką z Rzymu do Katanii.Wczesny ranek zastał mnie na przeprawie przez Cieśninę Mesyńską. Doznałam małego rozczarowania, że cieśnina jest tak wąska ;-).
W Katanii zatrzymałam się w hostelu "Holland International Rooms".Hostel położony jest w dogodnym miejscu, z widokiem na morze, blisko dworca kolejowego i autobusowego.W swojej nazwie ma słowo Holland, bo prowadzi go Holender.Hostel mieści się w XVIII w. budynku. To dodaje uroku temu miejscu.
Wybrałam nocleg w Katanii, bo głównym celem podróży na Sycylię była Etna. Właśnie z tego miasta najbliżej jest do wulkanu.
Na Etnę można się wybrać porannym autobusem z dworca autobusowego.
Powrotny autobus z parkingu spod Etny był w godzinach popołudniowych.
Było sporo czasu by dotrzeć na sam szczyt.
Pojechałam również do Syrakuz, to miłe zabytkowe miasto.
Urodziła się tam św.Łucja, kojarzona bardziej z północną, zimną Szwecją.
Z Syrakuzami łączy się film Giuseppe Tornatore "Malena" z Monicą Belluci.Część ujęć była tam kręcona.
Film pokazuje dawną Sycylię, pełną uroku i wolną od turystów.
Wizyta na Sycylii była krótka, bo tylko 3 dniowa.
Do Polski wracałam pociągiem.Podróż łącznie trwała ok. 30 godzin z przerwami w Neapolu i Monachium.
Z okien wagonu obejrzałam wybrzeże Kalabrii i jeszcze raz spojrzałam na Wezuwiusza.
Zostały mi jeszcze do odwiedzenia wulkany na Wyspach Liparyjskich.
Mam nadzieję, że tam dotrę.;-)