Jak to często bywa w życiu i w podróży – to co sobie zaplanujemy, nie zawsze uda się zrealizować. Tym razem nie dotarliśmy do zamglonych szczytów gór Huang Shan. Pokonała nas pogoda – prognozy zapowiadały mróz i śnieg… Pomimo mojej determinacji w dotarciu do tych gór, perspektywa spędzenia całego dnia na śliskich schodach i ze śniegiem wciskającym się do oczu nawet mnie pokonała.
W to miejsce musieliśmy znaleźć jakąś inną wycieczkę. Zastanawialiśmy się nad Nankinem ale ostatecznie wygrało Hangzhou.
Hangzhou - dawna stolica, o której Marco Polo pisał, że to “najwspanialsze na świecie, niebiańskie miasto”.
Pociągi do Hangzhou startują z Dworca Południowego. Dworzec jest niesamowity – wygląda jak gigantyczny latający spodek! (dojazd metrem nr 1).
Tutaj też przekonaliśmy się, że przepisy na dworcach są restrykcyjnie przestrzegane. Na 5 min przed odjazdem nie wpuszczają już na perony :). Tak wiec zamiast jechać o 7.39 musieliśmy zmienić pociąg na 8.32. Różnica polegała też na tym, że nie mieliśmy miejsc siedzących.
Tutaj też po raz pierwszy w Chinach kupiliśmy bilety powrotne!! Wydaje się to pewnie dziwne – ale wcześniej nie można było inaczej kupić biletów, jak tylko na miejscu, z danej stacji docelowej. Jak bardzo to utrudniało planowanie wyjazdów nie muszę wspominać.
W pociągu mknąc ok 150 km/h przez ok 2 h oglądaliśmy sobie widoki przez niskie okna w korytarzu przy “warsie”, siedząc na podłodze. Ale jakiej podłodze! Czystej! ;)
Po przyjeździe czekała nas mordercza walka o taxi – a właściwie o tani przejazd. Po standardowym 100Y nie było ze strony taksówkarzy innej propozycji! Na szczęście trafił się jeden młodszy, mniejszy cwaniak i za 30Y pojechaliśmy do Wioski Longjing (można też autobusem – jednak po bezowocnych pytaniach do kilku osób na czele z policjantem daliśmy sobie spokój z szukaniem przystanku). Polecam też kupić na dworcu mapę Hangzhou i okolic – niestety u handlarek, bo w kiosku były tylko po chińsku.
Wioska Longjing (Smocza Studnia) – ładne miejsce i fantastyczne tarasy z herbatą. Tutaj spędziliśmy najwięcej czasu. Po drodze prawie przy każdym domu herbata suszyła się w wielkich koszach lub była prasowana w specjalnym urządzeniu. Najprzyjemniej jednak było jak weszliśmy za wioską na wąskie ścieżki między herbacianymi krzaczkami! Z tego regiony pochodzą najlepsze w Chinach odmiany zielonej herbaty Longjing!
Z wioski pojechaliśmy już autobusem do Feilai Feng do Świątyni Lingyin Si (z wioski trzeba iść do głównej drogi – przystanek pod górę! po prawej stronie – autobus Y3 a przy jeziorze trzeba przesiąść się do K7 i do końca).
Przy kasie było małe zamieszanie z biletami – trzeba kupić osobny bilet do parku z posągami – “scenic area” – (45Y) i osobny do samej Świątyni leżącej w tymże parku (30Y).
Zaraz po lewej stronie od wejścia groty i skały z rzeźbami. Nie ma jednak sensu (sprawdziliśmy ;) wchodzić na sam szczyt – choć w lesie liany i klimat jak w Kambodży.
Przed wejściem do Świątyni Lingyin Si kamienne pagody z 969 r n.e. Świątynia została założona w 326r n.e. i dziś pozostała tylko namiastka jej dawnej świetności (kiedyś ponad 70 sal). Jednak i dziś robi wrażenie – szczególnie ogromny, 20 m posąg Buddy z drzewa kamforowego.
Wychodząc ze świątyni trzeba przejść przez ciąg sklepików z pamiątkami, ale też stoisk z herbatą. Kupujemy bez opamiętania – niestety przy pierwszym stoliku napadło nas jakieś zaćmienie i nie targowaliśmy się… co jednak odbiliśmy sobie przy kolejnych stoiskach!
Na koniec pojechaliśmy jeszcze nad Jezioro Zachodnie (autobus Y2). Już jest niestety późne popołudnie więc bez słońca, ale widoki ładne.
Do dworca wracamy autobusem K7 – ostatni przystanek.
Mieliśmy też ochotę zobaczyć w Hangzhou Muzeum Medycyny Tradycyjnej i Muzeum Herbaty – ale jak zawsze zabrakło czasu.
WYDATKI
- bilet Szanghaj-Hangzhou 54Y
- mapa Hangzhou 8Y
- taxi do wioski Longjing 30Y
- Park z posągami Buddy Feilai Feng 45Y
- Świątynia Lingyin Si 30Y