Jest taka droga w Polsce, całkowicie prosta w linii 30km. To trasa łącząca Sokółkę i Dąbrowę Białostocką. Inne drogi meandrują, skręcają, a ta prosta jak drut.
Rozpisują się o niej przewodniki, jako o świadectwie reformy rolnej przeprowadzonej w XVI wieku przez królową Bonę tzw. pomiarę włóczną. Była to największa reforma w ówczesnej Europie i zaowocowała 8-krotnym wzrostem wpływów do budżetu państwa. Prawdziwy cud gospodarczy.
Jak do niego doszło?
Otóż przed reformą każdy budował się jak chciał, i gdzie chciał, w wyniku czego miejscowości i obejścia były bezładnie rozrzucone, aż królowa Bona powiedziała:veto. Pomierzyła ziemię, skomasowała grunty, wytczyła nowe drogi i chłopom nakazała budować się wzdłuż ulic jeden koło drugiego, według ściśle określonych zasad: dom szczytem do drogi miał stać w jednym szeregu z budynkami gospodarczymi, za nimi stodoła. System uprawy-trójpolówka. Żadnej samowolki. Jak w Unii Europejskiej, wszystko wg normy.
System zadziałał, cud się objawił. Powstały wioski tzw. szeregówki, charakterystyczne dla północno-wschodnich Kresów. Nigdzie indziej takich nie spotkamy.
Często jeżdżę tą trasą do pracy, i za każdym razem się zastanawiałm-gdzie ten cud? Szosa jak szosa, wioski jak wioski. Żeby się o jakiejś ulicy w przewodnikach rozpisywać?
Aż pewnego dnia mnie oświeciło. Przed moimi oczami pojawiło się wiejskie obejście, dom stał szczytem do ulicy,do niego dolepione w linii prostej chlewy,stajnie, pomieszczenia gospodarcze. Na końcu długiej i wąskiej działki stodoła. Obok następne obejście dokładnie tak samo skonstruowane, i następne, i następne...Nic tu się nie zmieniło od 500 lat!
Najbardziej zafascynowały mnie domy mieszkalne, połączone z oborami i chlewami. Można powiedzieć, że ludzie mieszkali pod jednym dachem ze zwierzętami, przedzieleni tylko ścianą. Śpiąc smacznie pod puchowymi pierzynami mogli słyszeć rżenie koni w stajni, chrumkanie świń i moszczenie się kur na grzędach.
I oto domów takich spotkamy na tej trasie mnóstwo. Niektóre już opuszczone,rozwalające się,ale sporo jeszcze zamieszkałych. Obory czasem zamienione na drewutnie lub garaże,ale zdarzały się i takie, w których nadal mieszkały zwierzęta. Jedna z właścicielek takiego domu za ścianą trzymała indyki, kury.
Nie są ich właściciele na ogół zadowoleni ze swoich domów. Woleliby mieszkać w murowanych potworkach. Jakoś tak przyzwyczajamy się do tego co powszednie. Nie zauważamy niczego szczególnego. Cudów naszych codziennych.