Po wielu godzinach lotu stanęłam na czarnym lądzie. Zapach Johannesburga był niesamowity. Byłam przejęta tym słodkawym zapachem, widokiem tylu dziwnie ubranych ludzi. Dla mnie to była nowość. Nowość, która mnie zafascynowała i bardzo się podobała. Po wielu godzinach lotu czekał nas jeszcze jeden kurs, ale nieco krótszy. Lecieliśmy z Johannesburga do Cape Town.

Zaraz po przybyciu do hotelu, odświeżeniu się, podjęliśmy szybką decyzję …w drogę….a konkretniej JEŚĆ.  Postanowiliśmy pojechać do V&A Waterfront, gdzie znajdzie się chyba wszytko. Sklepy, galerie artystyczne, akwaria, puby i restauracje. Mnóstwo ludzi siedzących w knajpach, brak kupujących w sklepach i przepiękne obrazy w galeriach ( do dzisiaj żałuję, że nie zdążyłam kupić portretu przepięknej dziewczyny..., teraz wiem, że trzeba kupować szybko!) Po szybkim objedzie, a właściwie kolacji, musiałam przejść na drugą stronę ulicy, by zamoczyć chociaż nogę w oceanie. Widok trochę mnie zaskoczył…..puszki, papiery i reklamówki. Trochę mnie zmroziło, ale ten jeden widok nie zniechęci mnie.

W Cape Town spędziliśmy 3 dni. Wiem, że to mało, ale plan podróży był naprawdę ambitny więc szkoda czasu. Następnego dnia wybraliśmy się na Górę Stołową. Wjazd na Górę stał pod znakiem zapytania ze względu na ilość chmur i mgłę. Przy tej porze roku ( ich jesień) pogodę trzeba obserwować i czekać. Mieliśmy sporo szczęścia. Dość silny wiatr powoli przeganiał chmury, dzięki czemu mogliśmy wjechać kolejką na szczyt. Wielu ludzi mówi, że wrażenia po wjeździe kolejką są niezapomniane…no ok. Dla jednych fascynujące przeżycie, dla innych trochę strachu, a dla mnie …wjazd na szczyt. Na szczycie potwornie wiało, ale widok był niezapomniany. Nie było nic widać poza chmurami, które krążyły nad miastem. Nie było widać budynków, oceanu a nawet podnóża góry. Z czasem wiatr przegonił chmury i powoli ukazywał się widok Cape Town. Trzeba było trochę poczekać, by móc rozkoszować się cała panoramą. Mgła zaczęła opadać i jest to fascynujący widok i uczucie kiedy chodzi się nad chmurami.

Następnym naszym przystankiem był ogród botaniczny w Kirstenbosch. Miejsce polecane przez wszystkich jako jeden z podstawowych punktów wartych zobaczenia. Rzeczywiście miejsce robi duże wrażenie. Ogród usytuowany jest na olbrzymiej powierzchni i znajdują się tu rośliny, które my znamy jako egzotyczne. Liczne królewskie protee, tak olbrzymich jeszcze nie widziałam, drzewa kamforowe i palmy ( cycads). Jest to miejsce rodzinnych pikników. Olbrzymie trawniki, po których można chodzić, czy rozłożyć się z kocem. Dla mnie to totalna nowość. We wrocławskim ogrodzie botanicznym nie można sobie chodzić po trawnikach, a tu….można spędzić z rodziną cały dzień jedząc, pijąc i bawiąc się.

Następnym punktem jest Paarl – bardzo miłe miejsce ze ślicznymi domami. Dzień zakończyliśmy zwiedzaniem Stellenbosch. Jest to prawdopodobnie drugie najstarsze miasto w RPA. Zostało założone w 1679 r. Obecnie znajduje się tu Uniwersytet i przede wszystkim winnice. Właśnie ta druga atrakcja ściąga tu wielu turystów. Amatorzy wina muszą tu przyjechać – koniecznie!

Następny dzień nie rozpieszczał nas pogodą. Dnia poprzedniego było 30 stopni a teraz około 13 i deszcz. Różnica temperatur dla mnie zbyt duża. Byłam przemarznięta i zła. Jednak myśl, że za chwilę będę podziwiać foki trzymała mnie przy życiu. Koszmar dopiero zaczął się na łodzi. Jak wspomniałam wcześniej było zimno i padało, a teraz do tego wszystkiego jeszcze wiało, chlapało i było jeszcze zimniej. Miałam na sobie tylko 3 bluzy i okazało się, że to było za mało. Ale co tam…były foki. Foki wylegiwały się na kamieniach. Było ich tak dużo, że nie jestem w stanie powiedzieć, chociaż w przybliżeniu, ile ich było. Jak dla mnie to setki. Małe foki szalały w wodzie. Podpływały do łodzi i skakały, bawiły się…krótko mówiąc robiły show.  Po tych atrakcjach zmierzaliśmy w stronę Przylądka.  Czekał nas tylko mały postój w kameralnej knajpie z przepysznym seafoodem. To były najwspanialsze owoce morza, jakie kiedykolwiek jadłam. Restauracja znajdowała się w małej zatoczce ze śliczną plażą. Rok wcześniej zdarzył się tu tragiczny wypadek – pewna pani, która pływała tu każdego dnia została zaatakowana przez rekina.. niestety nie przeżyła. Po tej wiadomości jakoś woda mnie nie kręciła. 

Ostatnim przystankiem przed Przylądkiem była miejscowość Simonstad. To było miejsce, dla którego w dzieciństwie obiecałam sobie, że kiedyś tu przyjadę. Nie do końca wyglądało to tak jak na zdjęciu, ale rzeczywiście była plaża, skały i pingwiny. Pingwiny były jakieś karłowate albo niewyrośnięte, a tak poważnie to był taki gatunek. Miały około 30 – 40 cm. Niestety nie mogliśmy chodzić z nimi po plaży jak to było kiedyś, ponieważ ludzie zabierali jaja pingwinów i dlatego zbudowano platformę dla odwiedzających. Smutne jest to, że człowiek idzie oglądać i psuje to co tak mu się podoba.

Teraz już tylko Przylądek. Po wjeździe na teren rezerwatu przywitały nas pawiany. Były wszędzie. Jakiś świat małp. Skakały do okien, przed samochodem, za samochodem…dobrze, że nie przyszło im do głowy skakanie po samochodzie. W pewnym momencie postanowiły zrobić „bramę” i nawet nie chciały się ruszyć. Strąciliśmy trochę czasu zanim nas puściły te wredne małpy z czerwonymi….pupami. No ale po długiej odsiadce w samochodzie ruszyliśmy dalej. Pierwszy raz widziałam dzikie zwierzaki na wolności. Nie mówię tu o sarnach, lisach i zającach, ale o antylopach, biegających strusiach, pawianach i takich tam. Po wizycie na Cape Point mało nam głów nie oberwało. Wiatr był koszmarny. Cape Point może i robi wrażenie, ale czekałam na Cape of Good Hope. Przyjeżdżają tu pielgrzymki turystów, tylko po to, by zrobić zdjęcie przy drewnianej tablicy. Poza tym nie ma tu nic. Jednak miejsce to koniecznie trzeba „zaliczyć”. Jest to prawie „koniec świata”!. Nie jest to wprawdzie najdalej wysunięty punkt na południe, ale zdjęcie warto zrobić na Przylądku Burz ( stara nazwa przylądka – gdzie występuje najwięcej wyładowań atmosferycznych).

  • Góra Stołowa- kolejka
  • Spacer nad chmurami - Góra Stołowa
  • Spacer nad chmurami - Góra Stołowa
  • Chmury nad Cape Town
  • Chmury nad Cape Town
  • Chmury nad Cape Town
  • Plaże w okolicach Cape Town
  • Plaże w okolicach Cape Town
  • Przymiarki do spaceru w chmurach
  • Ptaszyska
  • Ptaszyska
  • Warto wiedzieć gdzie jest dom.....
  • wyspa fok
  • plaże Cape Town
  • plaże Cape Town
  • wyspa fok
  • wyspa fok
  • szalejące foki
  • wyspa fok
  • wyspa fok
  • wyspa fok
  • wyspa fok
  • szalejące foki
  • wyspa fok
  • wyspa fok
  • lokalny stragan
  • ogród botaniczny - jurasic park
  • królewska protea
  • Kirstenbosch
  • plaża z pingwinami
  • 3 gentelmenów we frakach
  • Simontown
  • na imprezę???
  • plaża z pingwinami
  • z kolegami
  • z kolegą
  • z kolegą
  • 3 gości we frakach
  • ...patrzcie na mnie ....
  • Cape of Good Hope
  • Cape of Good Hope
  • Cape of Good Hope
  • Przylądek i zwierzaki
  • banda na przylądku
  • Pan Przylądka
  • Przylądek i zwierzaki
  • Przylądek i zwierzaki
  • Przylądek i zwierzaki
  • Groźny ocean na przyladku
  • Groźny ocean na przyladku
  • wjazd do rezerwatu na Przylądku