Około godziny 9 dojeżdżamy do Sandomierza i żołądki podpowiadają nam, że dalsza jazda bez śniadania niechybnie doprowadzi do pogorszenia nastrojów. Parkujemy więc przy samej starówce i łączymy przyjemne z przyjemnym, czyli jedzonko i krótki spacer po rynku.
Przy pysznej jajecznicy w restauracji (bodajże "Retro") dyskutujemy z panią kelnerką o serialu "Ojciec Mateusz", którego akcja toczy się właśnie w Sandomierzu.