Podróż Rowerem po wyspach czyli Bornholm, Rugia, Uznam. - Dzień 4.



2010-04-15

Dzień 4.

Trasa: Gudhjem - Ro - Allinge

Poranek był rześki ale z każdą chwilą robiło się coraz cieplej. Po śniadanku obieramy kurs na Atrakcje turystyczną w ... czyli kilkanaście kamiennych postumentów. Nie robią na nas wielkiego wrażenia...za to robi na nas wrażenie poruszanie się drogami lokalnymi w kierunku ... gdyż na wąskich asfaltowych drogach to samochody zjeżdżały w pole abyśmy mogli swobodnie przejechać na naszych "osiołkach". To się nazywa kultura jazdy! Dojeżdżamy do kolejnego szlaku rowerowego. Jest odseparowany od ruchu samochodowego pasem zieleni. Jesteśmy w okolicy .......... wiec za radą przewodnika zjeżdżamy ze szlaku i udajemy się tym razem na piechotę na spotkanie z "wielką szparką" czyli ciekawego skalistego kanionu. Robi wrażenie ale większe wrażenie robią okoliczne skałki. W drodze do Gudhjem napotykamy na ciekawą architekturę. Przed samym miastem robimy dzieciakom frajdę i zatrzymujemy się na plaży. Przez kilka godzin budują zamki z piasku. Ten relaks i nam się przydał gdyż dojazd do miasta to niekończące się pasmo wzniesień i dolinek o dwucyfrowym nachyleniu. Samo miasteczko położone jest malowniczo na dużym wzniesieniu. Malownicze są także jego zabudowania i wąskie uliczki. Zrobiły na nas wrażenie. Zrobiła na nas wrażenie miejscowa gastronomia...niestety negatywne. Byliśmy w godzinach polanchowych i knajpy albo były pozamykane na 2 godziny albo były otwarte ale nie można było nic gorącego zamawiać. To był swoisty absurd! Po przymusowym nazbyt długim zwiedzaniu miasteczka wreszcie udaje nam się dostać coś na ciepło. Posileni rozpoczynamy powolny wyjazd z miasta. Powolny gdyz aby dostać sie drogi wylotowe trzeba było pokonać kilkadziesiąt metrów przewyższenia. Na szczycie czeka na nas mała nagroda... kolejny malowniczy wiatrak. Udajemy się w kierunku największego obszaru leśnego na wyspie. Nie jest lekko. Teren jest mocno pofalowany. Docieramy do celu. Faktycznie, wreszcie widzimy prawdziwy las. Dodając do tego trochę wody otrzymujemy fajne widoczki. W tym lesie nocujemy.

Statystyka dnia:

Dystans 24 km

Czas jazdy 2,24 h

prędkość średnia 10,1 km/h

prędkość max 33 km/h

temperatura max 34,5 st C

temperatura min 4,7 st C

suma dziennych przewyższeń 300 m

Dzień 4

Trasa:Ro - Allinge

Te dzień będzie stał pod znakiem skał i skałek. Po wyjeżdzie z malowniczego lasu poruszamy się szlakiem rowerowym prowadzącym przez liczne zagajniki, łąki i lasy cały czas po lekko pofalowanym terenie. Od czasu do czasu napotykamy na liczne głazy narzutowe. Z żalem wyjeżdżaliśmy z malowniczego lasu.  Jednak żal nasz został szybko złagodzony przez widok lekko pofalowanych dróg, którymi dojechaliśmy do ciekawego zabytku: kościoła obronnego w Ro. Nieopodal napotykamy na ciekawy zabytek motoryzacyjny. Stał on pod miejscową restauracją. Niestety restauracja była otwarta dopiero nazajutrz. Nie pozostało nam nic innego jak tylko kontynuować marszrutę. Prowadziła ona przez "meksykańskie skałki". Jeszcze kilka depnięć na pedały i napotykamy na ... kamieniołom. Tego na tej wyspie się nie spodziewaliśmy. Praktycznie tuż obok znajduję się nasz cel wyprawy czyli ...tanie pole namiotowe czyli coś na kształt naszej agroturystyki. Rozbijamy się na "własnej" polance i już "na lekko" jedziemy do ... . Praktycznie od razu trafiamy na mała knajpkę z bardzo przystępnymi cenami. Po obiedzie wybieramy się na objazd miasteczka. Znajdujemy kilka innych obiektów gastronomicznych czyli słynnych w tej części wyspy wędzarni. Pomimo, że droga do "domu" była cały czas pod górę to zajęła nam zaledwie kilka minut.

Dzień 5

Dzień 5 to dzień wycieczkowy czyli jazda bez bagaży. Z samego rana udajemy się do największej miejscowej atrakcji: ruin wielkiego zamku. Zamek położony jest na wysokiej skale. Widoki były wspaniałe!Należy wspomnieć, że w tym miejscu było mnóstwo turystów zarówno samochodowych jak i rowerowych. Tu natknęliśmy się na rowerową rodzinkę. Więc nie byliśmy jedyną zroweryzowaną turystycznie rodzinką.Jedziemy dalej zwiedzać. Droga prowadzi przez malownicze uliczki. Mamy zamiar zwiedzić polecane w przewodniku najdalej na północ wysunięte latarnie morskie. Dojeżdżamy do znaku zakazującego jazdy na rowerze. Karnie zsiadamy i w dalszą drogę udajemy się na piechotę. Prowadzi ona wąską, niesamowicie krętą i pofalowaną nadmorską drogą. Docieramy na sam kraniec wyspy i do wspomnianych latarni. Tu także napotykamy na ślady przeszłości. Dookoła nic tylko morze i skały.  Wracamy do rzeczywistości czyli do miasteczka .Udajemy się do naszej knajpki i znowu nad morze aby dać dzieciakom kolejną okazję do zabawy na plaży.

Dzień 6.

Pobudka, śniadanie i codzienny rytuał pakowania. W kilka minut jesteśmy na rowerowym szlaku. Jedziemy zachodnim wybrzeżem w kierunku Ronne.  W 1/3 drogi napotykamy na największe na wyspie urwisko skalne. Patrząc na ten widok ciężko sobie wyobrazić, że po drugiej stronie wyspy są bezkresne piaszczyste plaże. Po mocno pofalowanym szlaku czeka nas teraz marszruta płaską, asfaltową nadmorską drogą lokalną. Teraz dopiero czujemy dawny, rybacki klimat wyspy.  Dojeżdżamy do ........... W tym miejscu zwiedzamy wędzarnie-muzeum. Obok jest bar z rybkami pod różnymi postaciami więc uzupełniamy zapas energii. Dalsza trasa prowadzi nas nudną ale komfortową ścieżką przez nadmorskie lasy.  Docieramy do kolejnego kościoła obronnego. Zwiedzamy także wnętrze: Na zewnątrz napotykamy bardzo unikalny samozamykacz. Byliśmy, zaledwie w odległości 12 km od Ronne. Postanowiliśmy rozbić się na kolejnym tanim polu namiotowym.  Miejsce na namioty było w bardzo malowniczym ogrodzie. Było tam miejsce na ognisko więc zrobiliśmy szybki wypad do Ronne na zakupy.  Suta kolacja i toaleta w  spartańskim  zapleczu sanitarnym. 

Dzień 7.

Aby zdążyć na odchodzący o poranku prom na Rugię budzimy się wcześniej niż zwykle. Dzieci czując rygor ojca nie marudziły.Przyjemnie się jechało jeszcze opustoszałymi uliczkami. Dojeżdżamy do portu i ustawiamy się w kolejce obserwując rozładunek naszego promu i "popisy" niemalże kaskaderskich umiejętności portowych rozładowaczy TIRów.Wjeżdżamy na pokład samochodowy, zostawiamy sakwy na rowerach i udajemy się na pokład pasażerski. Po kilkunastu minutach udajemy się do baru na śniadanie. Obowiązują ceny duńskie więc kupujemy najdroższe śniadanie w moim życiu!!!

Etap II: Rugia

Do niemieckie wyspy, Rugia, płyniemy niespełna 4 godziny. Na 20 minut przed dobiciem do portu obserwujemy wspaniałe wybrzeże klifowe.Port promowy znajduje się w pewnym oddaleniu od miasta. Po wyjeździe na ląd, tuż obok głównej drogi wjeżdżamy na rowerową drogę.Dojeżdżamy do Sasnitz. Od razu napotykamy na ciekawy pojazd turystyczny.Był zaparkowany obok angielskiego okrętu podwodnego - muzeum. Wiele razy oglądałem filmy realizowane na łodziach podwodnych ale dopiero będąc tam w środku można doświadczyć mikroskopijnej powierzchni do życia. Po wyjściu na powierzchnię zaserwowaliśmy dzieciakom chwilę relaksu w wesołym miasteczku. W dalszą drogę udaliśmy się wzdłuż portowego nabrzeża, które płynnie przeszło w nabrzeże rekreacyjne z mnóstwem knajpek i kafejek.---------------------------------------------------------------------------------------------[b] c. d. n.[/b] już zaraz...