Tu nie mogę specjalnie dużo napisać, bo się rozpłaczę z tęsknoty za tą ciszą i spokojem.
Nawet cepeliada z przejażdżką wielbłądem nie popsuła tego pięknego poczucia spokoju. W środku nocy, na pustyni, przy księżycu tak jasnym, aż kiczowatym wszystkie codzienności, praca, kredyt, zepsuta pralka znikło kompletnie i już tylko resztki rozumu sprawiły, że kiedykolwiek wróciłam (plan pasania kóz wydawał się wyjątkowo atrakcyjny). Wtedy też zdecydowałam, że wrócę na dłużej i "bardziej" :)