Zaleczone pęcherze trochę straszyły, a więc ruszyliśmy metrem na Plac Hiszpański. Rozczarowani remontem kościoła, ale oczarowani miejscem, które we wczesnych godzinach nie było zatłoczone wspominaliśmy sceny z “Utalentowanego...” Zbliżaliśmy się do Watykanu, a podniecenie rosło. Ilość turystów też. Całe szczęście do Muzeum Watykańskiego kolejki nie było, ale w środku i tak ilość ludzi trochę przytłaczała. Trzymałam się jakoś do kaplicy Sykstyńskiej, a potem eksplodowałam. Wielkość i różnorodność przerosła moje wyobrażenia. Nie byłam już w stanie niczego przyswajać. Po espresso było trochę lepiej.
Plac Św. Piotra i Bazylika ... Cóż, powiem tylko, że koniecznie muszę wrócić - lepiej przygotowana i mniej skołowana, bo nie poczułam Tego czego szukałam a Jest Tam na pewno. Widziałam na twarzy innych.