By dnia nie stracić, ruszamy na ostatnią wycieczkę do trudnej do odnalezienia wioski. Nawet tuk-tukowiec dopytywał miejscowych o drogę. Wsiadamy na łódkę i ruszamy w dwugodzinny rejs po lagunie i kanałach, które zbudowali onegdaj Holendrzy. Ładnie i widokowo. Z dziupli w pniu palmy zerka na nas zaciekawiona papuga. Łódź kołysze się miarowo na rozległych wodach laguny. Podejrzeć się dają niezwykłe, egzotyczne ptaki i brunatne małpki.
Ostatnie nasi goreng. Pakowanie kufrów.
Wracamy.
Każdemu, kto przeczytał całą tę relację i/lub obejrzał wszystkie zdjęcia - szczerze gratuluję. To naprawdę godna podziwu zawziętość.