W połowie placu Wacława przy wylocie ulicy Štepanskiej stoi dom, który ma podświetlaną koronę-czapę. Ojciec Vaclava sam go zaprojektował i osobiście kierował budową. Lucerna znaczy latarnia. Nie zwiedzałem nigdy Pragi z przewodnikiem, ale wiem, że przewodnicy prowadzą wycieczki do pałacu o zupełnie niewłaściwej porze. Bo najlepsza to późny wieczór, między 22 a 1.
Lucerna, do której należy wejść od Štepanskiej lub Vodic!kovej to dom pełen labiryntów. Jest tu choćby pierwszy w Pradze pasaż ukryty w budynku, ze sklepami, kawiarniami, barami, kinem, teatrem. Kiedy w ciągu dnia tłoczą się tam ludzie, trudno o zagadkową atmosferę. Ale przed północą w tym secesyjnym, trochę filmowym wnętrzu wreszcie można dostrzeć detale i poczuć się jak w jakiejś bajce. Wujek Vaclava, Milos (jeden z pierwszych Czechów otwarcie żyjący życiem geja) otworzył tu w 1929 r. pierwsze w kraju kino dźwiękowe BioLucerna. Ojcu Vaclava komunistyczne państwo odebrało Lucernę w 1948 r. i pozwoliło mu być doradcą kierownika. Do pierwszej w nocy czynna jest w Lucernie mało nawiedzana, wielka kawiarnia na piętrze. Przed jej oknem, wychodzącym na pasaż, prezentuje się ten sam św. Wacław, co na Vaclavskim Namesti. Tylko że tutaj pleksiglasowy święty siedzi na brzuchu konia, który zwisa z sufitu pasażu głową w dół