Sam pomysł wyjazdu do RPA zrodził się bardzo spontanicznie. Początkowo planowałem wyjazddo jakiegoś dalekiego kraju z okazji obrony pracy. Myślałem o ........., ale dzięki spotkaniu z Karolempowróciła koncepcja odwiedzin Piotrka. I wbrew pozorom wcale nie było prostą rzeczą dostać się do Afryki.Chcąc wyjechać do RPA trzeba otrzymać wizę. Ale żeby uzyskać wizę trzeba spełnić kilka warunków wstępnych.Przede wszystkim trzeba posiadać zaproszenie od Rpańczyka, albo rezerwację hotelu. Ja zaproszenia dostać nie mogłem, bo się spóźniłem, więc musiałem kombinować rezerwację hotelową. Karol zaproszenie miała.
I to była największa przeszkoda. Chodząc po biurach turystycznych okazywało się, że nie ma możliwości zarezerwowania hotelu w RPA w żaden sposób, a jak już się gdzieś zgodzili to zaśpiewali 1000 PLN za załatwienie całej sprawy(rezerwacji, wizy i paru innych rzeczy). Tak spędziłem cały dzionek (co ciekawsze był to dzionek tuż przed obroną pracy, ale co tam..... jak się chce jechać to się chce:-)). Kiedy już miałem się poddać trafiłem do superowskiego biura, gdzie bardzo miła Pani zarezerwowała dla mnie hotel w Johanesburgu.
Umówiliśmy się, że jak tylko dostanę wizę to odwołamy rezerwację. Tak więc rezerwacja już była! Pozostało tylko zaświadczenie z banku o posiadaniu odpowiedniej kwoty pieniędzy (500 USD na tydzień). Tu nie było żadnego problemu. Wystarczyło wpłacić pieniądze jednego dnia, następnego pobrać zaświadczenie o posiadanych środkach i pieniądze wypłacić. No i należało jeszcze zarezerwować bilet.
Dzięki zbiegowi okoliczności okazało się, że uda mi się załapać na bilet dla młodzieży i dodatkowo polecę tymi samymi samolotami co Karol. Wpłaciłem grzecznie 53 USD opłaty i czekałem. Ale pojawił się problem zaświadczenia Karola z uczelni, że może jechać. Wydawało się, że będzie to niemożliwe. Wymyślaliśmy przeróżne historie żeby tylko napisali takie pisemko: uśmiercaliśmy różne osoby w RPA, rzucaliśmy studia, rezygnowaliśmy ze studiów dziennych na rzecz zaocznych i wiele innych dziwnych rzeczy. Ale ponieważ "głupi ma zawsze szczęście" okazało się, że zaświadczenie to pestka i nikt nie robi żadnego kłopotu. Tak więc czekaliśmy sobie na wizy spokojnie.No i dostaliśmy - bardzo fajne.