Zwiedzanie zamków powoli dobiegało końca. Tatry zbliżały się wielkimi krokami. Aby nie dostać zakwasów postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji chęci zobaczenia zamku pienińskiego zobaczyć Trzy Korony oraz Sokolicę. To miała być nasza rozgrzewka przed Tatrami.
W Krościenku powitała nas piękna pogoda. Szlak na Trzy Korony zaczyna się ot po prostu w mieście. Nie trzeba nigdzie dojeżdżać - idziemy ulicą i nagle po lewej pojawia się szlak. Zaopatrzeni w wiele litrów drogocennej wody idziemy pod górę.
Początek zaskoczył nas bardzo i to niekoniecznie pozytywnie. Narzuciliśmy niezłe tempo, ale upał oraz naprawdę ostra stromizna skutecznie nas hamowały. Przystanki, uzupełnianie płynów i odpoczynki w cieniu stały się częstą normą.
Dość szybko znaleźliśmy się ponad Krościenkiem, które mieniło się w dole. Po chwilach kilku szlak złagodniał, aż doszliśmy do rozwidlenia ze szlakiem na Sokolicę. Tam stała ponoć legendarna już Babcia częsująca wędrowców maślanką lub kompotem z wielkich garów (jedny metalowym kubkiem ponoć mytym). Niemożliwym jest aby sama codziennie wciągała te gary na górę. Póki co ta zagadka pozostaje dla nas tajemnicą. Spróbowałem kompotu za 2zł - nieco rozwodniony, ale zimny i orzeźwiający.
Kawałek dalej na zakręcie punkt "poboru" wody. Zmyślna, prosta konstrukcja ułatwiająca nalanie czystej wody np. do pustych butelek. Minusem był brak koszy na śmieci, a wielu brak kultury i zamiast zabrać śmieć ze sobą, zostawiali w lesie.
Wejścia na Trzy Korony strzeże pan biletmajster - normalny 4zł (ważny również na Sokolicy). Na górę prowadzi nas specjalna platforma - nie radzę z niej korzystać podczas burzy! Słuszałem głosy, że strasznie paskudzi okolicę, ale z drugiej strony pozwala napawać się cudownymi widokami na Sokolicę, Dunajec, Czerwony Klasztor, Sromowce Niżne, a przy ładnej pogodzie widać zalew Czorsztyński, Czorsztyn i Niedzicę.
Wracaliśmy inną drogą - przez Górę Zamkową. Tam rozdzieliliśmy się i sam poszedłem na Sokolicę. Bardzo przyjemna wędrówka, choć niestety samotna. Po drodze wiele ciekawostek przyrodniczych oraz widoków. Sokolica przywitala mnie surowymi skałami, legendarną sosną reliktową. W jednej chwili słońce zostało zastąpione chmurami, a krople padały w poziomie!!! Nie pozostało mi nic innego jak szybki powrót do Krościenka. Deszcz początkowo hamowały drzewa, leczz w połowie drogi ulewa była już potworna, do tego grzmiało i ostro błyskało w pobliżu! A po drodze mijałem idących jeszcze na Sokolicę - współczuję im! Bardzo pomógł mi kij znaleziony po drodze - dzięki niemu udawało mi się zachować równowagę na śliskim podłożu, do tego dość stromym.
Powróciłem do auta szczęśliwie, w jednym kawałku :) A burza okazała się potężną ulewą. Kolejną, która spowodowała powodzie i podtopienia, o czym przekonaliśmy się osobiście, kiedy nam strumienie odcięły drogę :)