Podróż W poszukiwaniu siebie, czyli wielka wyprawa smoka - Pomysł



2009-04-21

Na początku był pomysł...

Przynajmniej przeważnie jest. W moim przypadku to zbiór wielu mniej lub bardziej zawinionych przeze mnie okoliczności, które skłoniły mnie do podjęcia decyzji o rzuceniu wszystkiego w czorta. Wypada się wreszcie ogarnąć, pomyślałem po zawaleniu kolejnej szansy na sensowną pracę. Tylko ile to już razy próbowałem? 

We wrześniu zaczynam wymianę w Belgii i wypadałoby złapać jakąkolwiek robotę i zaoszczędzić parę groszy. Rzadko jednak płynę ze zdrowym rozsądkiem i czas jaki mi pozostał do rozpoczęcia kolejnego roku akademickiego postanowiłem poświęcić, aby pobyć trochę z samym sobą i wreszcie dojść o co mi chodzi w życiu, a może nawet ustalić jakieś priorytety...

W Belgii muszę być najpóźniej 20 września, polska sesja skończy się, mam nadzieję, 29 czerwca lub 6 lipca. To daje około 80 dni na poszukiwanie własnej legendy i około 70 żeby przygotować jakiś plan i być może jednak zarobić parę groszy.

Niezwykle miło wspominam ostatnią podróż po Europie, możliwośc poznawania nowych ludzi, odkrywania niezwykłych miejsc. Dużo mi to wtedy dało i liczę, że i tym razem tak będzie.

...na miejsce...

Pomysł... pomysłów jest mnóstwo, najrozsądniej byłoby ruszyć śladami Willego Foga, ale nie dysponuję jego zapleczem finansowym. Na zółtych karteczkach przyczepionych do monitora  mam wypisane trzy hasła - Alpy, Bałkany, Wybrzeże.

Alpy, bo kiedyś się wspinałęm i wciąż się znajomej odgrażałem, że już za chwileczkę, już za momencik północna Eigeru będzie moja. Potem miało być K2 zimą i bez tlenu. Wódka i browary zastąpiły marzenia i ciężką pracę, a ja wciąż sięgam wstecz i pluję sobie w twarz, że zamiast zatopić się w przygodzie, zanurzyłem się w marzeniach i ciągłym powtarzaniu, że tyle kiedyś mogłem, tyle było przede mną. Góry kocham dalej i zaczynam wierzyć, że jednak wciąż tyle mogę i tyle przede mną. Chcę zobaczyć te wszystkie miejsca o których tyle czytałem, poczuć ich atmosferę i znaleźć w sobie tyle siły, by może kiedyś faktycznie dopisać kolejny rozdział Białego Pająka.

Wybrzeże, bo... które wybrzeże? Którekolwiek, bo morze uspokaja, pozwala pozbierać myśli i przypomina o czasach kiedy każdy mógł zostać odkrywcą.

Bałkany, bo przede wszystkim bardzo miło wspominam pobyt w Serbii, bo jest to jednen z tych regionów, których historia wywarła olbrzymie piętno na losy Europy, bo mój promotor był tam ambasadorem i liczę na garść hintów, które pozwolą obejrzeć kociołek w inny sposób, niż to się przeważnie robi, bo... bo po prostu :)

...na środek transportu...

Zasadniczo pod uwagę, ze względów finansowyc, biorę jedynie rower i stopa. I jedno i drugie ma swoje wady i zady.

Wybór roweru z całą pewnością wymusiłby na mnie intensywną pracę nad kondycją przez najbliższe dwa miesiące. Po kolejnych dwóch miesiącach podróży miałbym kondycję niczym młody bóg. Inną zaletą byłaby oszczędność paru groszy na kupnie roweru już w Belgii. Podróż rowerem pozwoliłaby mi jednak odwiedzić tylko Alpy. Wstępnie policzyłem, że dziennie musiałbym pokonywać od ok 100 do 120-140 kilometrów.

Podróż na stopa da szansę odwiedzić i Bałkany i Alpy i nie raz zanurzyć się w morzu. Wad poza moim średnio okazałym doświadczeniem raczej nie dostrzegam i sądze, że raczej skończy się na tej formie zmiany swoich współrzędnych.

... na kimanie i zwiedzanie...

Couchsurfing!!! Byłbym hipokrytą, gdybym twierdził, że wcale nie chodzi o traktowanie couchsurfingu jako taniej opcji noclegowej. Jest oczywiście milion innych powodów dla których twierdzę, że CS jest faktycznie czymś rewolucyjnym jeśli chodzi o podróżowanie i nawet mając możliwość nocowania w Hiltonach wybierałbym CSa. W mojej cienkiej sytuacji finansowej [MCSF] kwestia minimalizacji wydatków ma podstawowe znaczenie jeśli chcę, aby moja mała wyprawa się powiodła.

Zastanawiałem się czy nie wziąć namiotu, ale po pierwsze to kilka dodatkowych kilogramów, a po drugie nie mam namiotu, a zakup w MCSF jest raczej mało realny.

...na doświadczenia...

Chcę zobaczyć jak nawięcej, przeżyć jak nawięcej i jak najwięcej doświadczyć. Liczę, że w dużej mierze uda się to właśnie dzięki ludziom z CSa, więc raczej nie będę rozpisywał planu dzień po dniu...

Muszę przeczesać internet i namierzyć jakieś fajne festiwale, koncerty czy happening, miejsca gdzie można spróbować czegoś nowego... czymkolwiek by to nowe było...

Jeden punkt planu się chyba wyklarował niedawno. Znajoma z bratem będzie na GP F1 na Węgrzech i chociaż raczej nie stać mnie na miejsce na trybunach, to być może uda się tam spotkać na kawę :D

...na rzucenie wszystkiego w...

Przechodzi mi czasem przez głowe myśl, że tak naprawdę mógłbym i chyba trochę gdzieś głęboko chcę, rzucic to wszystko w diabły już teraz i po prostu ruszyć przed siebie. I doprawdy zastanawiam się czemu jeszcze tego nie zrobiłem...

A póki co, Europo nadchodzę ;D