Podróż Kijowski kolaż - Przygotowania i przelot



Przygotowania

Kijów nigdy nie był miejscem, które szczególnie chcieliśmy odwiedzić, ale uruchomienie przez węgierskiego przewoźnika połączeń Katowice- Kijów stało się wystarczającym pretekstem do odwiedzenia stolicy Ukrainy. Wystarczyło znaleźć jeszcze jakiś nocleg i mogliśmy ruszać. Ponieważ to nie pierwsza nasza wizyta na Ukrainie wiedziałem, że zgodnie z intencjami Kijów będzie można przedstawić albo jako zabiedzony relikt socjalizmu albo pełne perełek architektury centrum turystyczne lub jako biznesowe i polityczne centrum Ukrainy. A jak my odebraliśmy to miasto? Przekonajcie się sami!    

Lot zgodnie z oczekiwaniami trwał około półtorej godziny, więc na pod kijowskim lotnisku Boryspol byliśmy około godziny 23 czasu ukraińskiego(+1h). Po sprawnej odprawie i zaopatrzeniu w darmowe mapki ruszamy w poszukiwaniu taksówki, która o tej godzinie jest przypuszczalnie jedynym dostępnym środkiem transportu. Okazało się, że taksówka również szukała nas, więc idąc za radą przewodnika z góry przystąpiliśmy ustalenia cenę kursu, według przewodnika cena przejazdu do centrum kijowa powinna oscylować w okolicach 150 hrywien. Łamaną ruszczyzną rozpoczynamy targi z człowiekiem, który wzbudzał chyba tylko moje zaufanie i z początkowych 250 hrywien szybko schodzimy do satysfakcjonującej nas wysokości, 160 która po rozłożeniu na 3 osoby jest zupełnie znośna. Szybko pakujemy się do auta i w nieco deszczowej aurze ruszamy słynną i faktycznie imponującą ośmiopasmową drogą do kijowa, która przez kolejne kilometry nieprzerwanie biegnie wciąż do prosto, prosto… prosto bez najmniejszego choćby zakrętu. Szybko wjeżdżamy do miasta, które na pierwszy rzut oka nie różni się od większości polskich miast, witają nas wielkie osiedla, bloki i nieco wyludnione o tej porze deptaki, może to nie to, co człowiek chciałby widzieć, ale chyba dzięki temu nowe miejsce staje się dla nas, choć trochę oswojone. Omijamy centrum i po krótkich poszukiwaniach odnajdujemy nasz nocleg, i spokojnie już odpoczywamy czekając na kolejny dzień.