Podróż Wszystko już było czyli u źródeł cywilizacji. Chuzestan. - Dlaczego Iran?



To jest pierwsza część podróży do Iranu, jaką odbyłam w listopadzie 2015 roku.

8 listopada 2015 niedziela - dzień pierwszy

                 Pomysł na wycieczkę do Iranu dojrzewał czas jakiś. Po przeczytaniu "Podróży z Herodotem" Kapuścinskiego chciałam to wszystko zobaczyć na wlasne oczy, ale.... Przez lata całe przekonywano nas, że Iran to imperium zła, islamskie centrum nieprzyjaźnie nastawione do innowierców w którym prace nad bombą atomową są daleko posunięte. Gdzie i po co tam jechać? Po raz pierwszy nabrał realnych ksztaltów jesienią ubiegłego roku, po powrocie stamtąd Antka i Jasia, synów bliskich znajomych. Skończyło się na telefonie do biura w którym kupuję wycieczki i przejrzeniu, uważnym, ofert przesłanych e-mailem. Przez rok oswajałam się z myślą o możliwości wyjazdu na Bliski Wschód do kraju o którym wiedziałam niewiele z relacji Hooltayki i Renaty i o którym wyrabiałam sobie zdanie słuchając fragmentów "Teheran. Miasto kłamstw" czytanych w moim ulubionym radiu. Wszyscy, którzy odwiedzili Iran byli nim zachwyceni.  

               Kiedy w radio i TV pojawiły się informacje o odmrażaniu stosunków dyplomatycznych USA i Wielkiej Brytanii z Islamską Republiką Iranu postanowiłam pojechać. Zanim otrzymanie wizy będzie szybką formalnością, co spowoduje napływ turystów ze wszystkich stron świata.  Ale bezpośrednim impulsem stał się pobyt w Macedonii, tam gdzie urodził się Aleksander Wielki, jeden z moich ulubionych bohaterów. Pewnego wrześniowego poranka w poniedziałek dojrzał pomysł pojechać tam gdzie Aleksander Macedoński dotarł, co prawda siejąc spustoszenie, paląc i grabiąc, ale będąc pełnym podziwu i uwielbienia dla wielkości Imperium Perskiego. We wtorek dzwonię do jednej z koleżanek poznanych w czasie wycieczki do Maroka i kiedy słyszę pozytywną odpowiedź nie posiadam się z radości. A kiedy jeszcze w środę, gdy finalizuję nasz wyjazd, okazuje się, że trafiłam na Happy Hours w związku z czym koszt wycieczki będzie niższy, jestem w siódmym niebie. Jest 9 września 2015 roku. Lecę do Iranu!!! 

          Co prawda wśród znajomych informacja ta budzi zdziwienie. Dokąd i po co? Nie boisz się? To najczęściej zadawane pytania. Kiedy tłumaczę, że tam jest bezpiecznie, bo islamska policja obyczajowa nie zezwala na żadne niewłaściwe, również w rozumieniu europejskim, zachowania, widzę konsternację. To jedziesz po to, aby chodzić w chustce na głowie? Koniec dyskusji. Brak jakiejkolwiek płaszczyzny zrozumienia. 

               Wycieczka zatytułowana "Iran - królewską drogą do świątyń ognia" rozpoczyna się na lotnisku Okęcie. I tu pierwsza niezwykle miła niespodzianka. Okazuje się, że wycieczkę pilotuje pan Łukasz, który otrzymał nieprawdopodobnie wysokie noty od uczestników wycieczek do Iranu. Jesteśmy pierwszą grupą, eksperymentalną, jak mówi, na tej trasie. Przed nami lot do Stambułu, skąd po 5 godzinach oczekiwania na samolot do Ahwaz, polecimy do Iranu.

           Zaopatrzona w przewodnik, jedyny w języku polskim, autorstwa Lemańczyka i "Wizę do Iranu" Artura Orzecha, dziennikarza muzycznego radiowej Trójki wsiadam do samolotu pełna nadziei na zobaczenie cudów świata antycznego wpisanych w większości na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.