Wyjechaliśmy z Shiraz trochę rozczarowani i z pewnym niedosytem, że zwiedziliśmy miasto tylko pobieżnie, ale wizę mieliśmy na 21 dni i na dodatek trafiliśmy na ogromne upały.
Hamadan to kolejne miasto w Iranie, które chcieliśmy zobaczyć. Okazało się ,że autokar będzie tam między 2.00 a 4.00 nad ranem. Pomyśleliśmy o tym, że będziemy musieli przez wiele godzin czekać na zapewne okropnie brudnym dworcu autobusowym i już w czasie jazdy zmieniliśmy plany i postanowiliśmy zrobić sobie przystanek w Esfahan. Tam przenocowaliśmy i dopiero następnego dnia pojechaliśmy dalej.
Do Hamadanu wyruszamy rano. Autobus jak zwykle bardzo czysty i klimatyzowany. Na dworcu autobusowym jeszcze zanim wsiedliśmy do autokaru poznaliśmy Mariam, przemiłą studentkę, która uczyła się na uniwersytecie w Hamadan, lecz mieszkała w pobliżu Isfahanu. W czasie jazdy podziwiamy krajobrazy i umilamy sobie jazdę rozmową z Mariam.
Po przyjeździe na dworzec autobusowy bierzemy taksówkę i zaczynamy szukać hotelu. Hotele,owszem są,ale to nory, jak mówi Marek, który idzie obejrzeć to, co nam chcą zaoferować. Ceny zdecydowanie zbyt wysokie, jak na to co oferują, widoki makabryczne, brudne firanki w jeszcze brudniejszych oknach. Stan toalet Marek dyplomatycznie przemilcza .Byłam bardzo zmęczona wielogodzinną podróżą, ale wszystko jedno to mi nie było. Szukamy dalej i trafiamy do całkiem schludnego. Pokój wielki jak salon w Wersalu, do tego czysty i świetnie wyposażony z wi-fi, a właściciel mówi dobrze po angielsku .Umawiamy się z Mariam, że nas później oprowadzi po mieście.
Hamadan położony jest ok. 400 km na południowy zachód od Teheranu u stóp Gór Zagros. Jest jednym z najstarszych miast świata, wzmiankowanych w Biblii pod nazwą Ekbatana (Księga Estery),stolica państwa Medów, a później, po zjednoczeniu z Persją stał się letnią rezydencją władców dynastii Achemenidów.
Zgodnie z tradycją żydowską w Hamadanie znajdują się groby Estery i Mardechaja. Mimo, że Hamadan był kiedyś stolicą Państwa Perskiego, niewiele śladów świetności w nim zostało. Owszem ….pięknie położone, dosyć schludne, zwarta zabudowa, kopuły meczetów…ale szału nie ma.
Mariam przychodzi po nas do hotelu i idziemy zobaczyć centrum. Oczywiście jest tu, jak w każdym irańskim mieście plac Chomeiniego. Widzimy tam wielki telebim ,na którym wyświetla się zdjęcia i filmiki związane z postacią nieżyjącego, religijnego przywódcy kraju i czasami jego rządów. Pojawiają się co chwilę męczennicy wojny z Irakiem i inni duchowi notable. Obchody rocznicy jego śmierci trwają trochę dłużej, niż oficjalne 2 dni święta.
Ponieważ zbliża się wieczór, na placu i przyległych ulicach są tłumy ludzi. Jest spory gwar, bo wokół są bazarowe stoiska. Najwięcej jest ze złota biżuterią. Wyroby są nieziemsko piękne. Marian zaprasza nas do restauracji, ale jest ona jeszcze zamknięta, więc buszujemy między stoiskami z wyrobami jubilerskimi, dywanami i kolorowymi materiałami. Wracamy do restauracji i jemy pyszną irańską kolację. Pomieszczenie jest bardzo klimatyczne, a ceny jak dla nas wręcz fenomenalnie niskie. Rachunek za posiłek dla 3 osób w dobrej klasy restauracji, mieszczącej się w pięknym, średniowiecznym podziemiu wyniósł niecałe 10 USD.
Po kolacji Mariam wraca do akademika, my do hotelu.