Grazymy to malownicza wieś, istniejąca od 1289 r. Pałac w Grazymach położony jest na pięknym wzgórzu. Przed wojną należał do rodziny von Steinów. Byli oni właścicielami okolicznych wsi. Budowlę wzniesiono na średniowiecznych fundamentach. Grazymy od XVI wieku do 1725 roku były własnością rodu von Borcke, a następnie von der Groeben, aż do lat 20-tych XIX wieku. Wówczas w wyniku małżeństwa stały się dziedzictwem rodziny von Stein-Kamieński. Obecny pałac to dwukondygnacyjna, otynkowana rezydencja zbudowana na planie prostokąta, nakryta mansardowym dachem. Budowla posiada dwa boczne ryzality, pomiędzy którymi od frontu znajduje się płytszy ryzalit zwieńczony trójkątnym szczytem. Całość otoczona jest zadbanym parkiem krajobrazowym, w którym zachowało się całe założenie folwarczne z pierwszej połowy XIX wieku. Wewnątrz pałacu część pomieszczeń została poddana konserwacji i przeznaczona rodzinie von Steinów. Pozostałą część przystosowano na potrzeby mieszkańców Domu Pomocy Społecznej. Za pałacem znajduje się zabytkowa aleja lipowa o długości ok. 700 metrów. Tworzą ją potężne stare drzewa. Aleja została wpisana do rejestru pomników przyrody. Na porośniętym rzadkim lasem wzgórzu, noszącym wszelkie cechy usypanego kurhanu znajduje się mały cmentarzyk. Spoczywa tam część rodziny von Steinów. W Grazymach znajduje się również głaz uznany w 1964 r. za pomnik przyrody nieożywionej z którym związane są dwie legendy. Pierwsza głosi iż pod nim znajduje się studnia skarbów. Druga legenda opowiada o zaginionym zamku pruskim, który zapadł się pod ziemię, a klucz do niego znajduje się właśnie pod tym kamieniem.
Dom Pomocy Społecznej w Grazymach przeznaczony jest dla 94 niepełnosprawnych intelektualnie dorosłych mężczyzn. Przebywają tu osoby z upośledzeniem umysłowym w stopniu głębokim, znacznym, umiarkowanym i lekkim na pobyt stały. Dom może przyjąć osoby niepełnosprawne intelektualnie na czas określony po wcześniejszych uzgodnieniach.
Lepszych zdjęć nie byłem w stanie zrobić bo cały czas byłem indagowany przez "chmarę" pensjonariuszy zwanych dalej moimi poznanymi kolegami. Miotałem się jak w ukropie by będąc do końca miłym i dyspozycyjnym na odpowiedzi i jeszcze coś cyknąć. Również odpuściłem sobie dalesze myszkowanie i chodzenie od strony północnej bo byłem mocno zażenowany tą sytuacją. Jak powiedziałem wrócę później bardziej przygotowany.