Podróż ...stamtąd kawałek Wawelu!... - Nieco retrospekcji 2013_11



Na początku listopada tego roku w mediach sporą sensację wywołała informacja o wielkiej kolekcji, może raczej o wielkiej liczbie obrazów i szkiców zrabowanych przez hitlerowców podczas II wojny światowej odkrytych w prywatnym mieszkaniu w Niemczech. Zapewne osoba „opiekuna” tych dzieł, ich prawowici właściciele, w końcu także kilkudziesięcioletnie losy jeszcze nie raz wrócą do mediów. Może nawet te kwestie zostaną wyjaśnione w sposób mało kontrowersyjny, choć tu akurat ich wartość rynkowa raczej wróży kolejne sensacje.

Wspomniane zdarzenie wręcz wymusiło refleksję nad sytuacją zrabowanych we wspomnianym okresie polskich dóbr kultury narodowej. Zrabowanych i jeszcze nie zwróconych, wielu nieodnalezionych. Ich wartość też się szacuje na miliardy euro. Nadzieja na powrót do polskich muzeów i zbiorów prywatnych może już wielka nie jest, ale jak zwykle umiera ostatnia. Tym chętniej wraca się pamięcią do tych udanych powrotów, którymi przed laty cieszyli się sterani okupacją i komunistyczną „wolnością” Polacy. O ludziach, którzy do tego doprowadzili też warto i należy pamiętać! Podobnie jak o ludziach,dzięki którym wiele skarbów zostało uratowanych przed kradzieżą...

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku obchodziliśmy niczym święta narodowe – dziś takie określenie będzie podejrzewane o przesadę, ale wówczas było prawdziwe –  powrót do Polski tak zwanych – skarbów wawelskich – zbiorów dzieł sztuki i kultury zgromadzonych przez wieki w krakowskim zamku królewskim. Od 16 stycznia 1961 roku, dnia przybycia do portu w Gdyni statku MS „Krynica” przywożącego te skarby, nazwa – arrasy wawelskie – weszła do kultury masowej. Wraz z nią nazwa miasta Arras w północnej Francji, miejsca ich powstania, stała się Polakom znana.