Podróż Śladami bohaterów Trylogii - Lubię wracać tam gdzie byłam już...



          Latem 2011 postanawiamy pojechać do krajów Beneluxu. Szukając ofert znajduję wycieczkę zatytułowaną "Powrót na Kresy", której organizatorem jest Almatur, biuro z którym jeździliśmy w czasie studiów, a wspomnienia z wyjazdów do Leningradu (wtedy tak nazywał się Petersburg), Erewania, Baku i Kijowa zachowałam w dobrej pamięci. Wstępne rozeznanie, czy możemy skorzystać z oferty, daje pomyślne skutki. I tak zamiast do Belgi i Holandii, gdzie nastawialiśmy się na zwiedzanie galerii malarstwa, szczególnie zależy nam na odwiedzeniu Delft, miasta Vermeera, wyruszamy na wschód. Na zachód zawsze zdążę - myślę sobie, tym razem zrealizuję podróż i bedę w tych miejscach w których  wiele lat temu przebywali bohaterowie jednej z najważniejszych i dość wcześnie przeczytanych, choć w odwrotnej kolejności, bo zaczęłam od Pana Wołodyjowskiego, powieści.

          Wyjazd planowany jest z Krakowa. Zamawiam nocleg w hotelu przy stadionie TS Wisła, ileż to lat minęło gdy chodziłam na ten stadion jako wierna fanka piłkarzy, z których kilku "studiowało" ze mną, a przynajmniej posiadają dyplomy mojej uczelni:). To miejsce wybrałam nie tylko z sentymentu, ale i bardzo pragmatycznie. Autokar, którym będziemy podróżować odjeżdża właśnie sprzed stadionu. Punktualnie o 6.00 zgłaszamy się na miejsce zbiórki. Otrzymujemy miejsca z przodu autokaru, co mnie bardzo cieszy, bo nie lubię długiej jazdy siedząc z tyłu. Grupa jest liczna, aż 48 osób. Głównie osoby powyżej tzw wieku średniego. Wiadomo, powrót dla niektorych jest dosłowny.

        Wyjazd z Krakowa zajmuje nam bardzo dużo czasu. Jest sobota. Jakby wszyscy zaplanowali podróż na wschód.  Do Lwowa dojeżdżamy wieczorem. Kwaterujemy się w hotelu Sichow daleko od centrum na typowym osiedlu z czasów sojalizmu,  wieżowce z wielkiej płyty i nieopodal tory kolejowe. Na szczęście to tylko jedna noc. Miłe zaskoczenie po przekroczeniu progu. Ładne lobby, elegancki pokój, a menu restauracji zaskakująco bogate. Zjadamy smaczną kolację i kończymy wieczór, bo po całym dniu w podróży zmęczenie daje o sobie znać.

       Pierwszym punktem programu jest zwiedzanie Cmentarza Łyczakowskiego. Lwów opisałam już w podróży odbytej w 2005, poźniej jeszcze raz odwiedziłam go w 2010, ale nie mogę nie zamieścić kilku zdjęć z tego pobytu na Cmentarzu Łyczakowskim

http://kolumber.pl/g/91530-Podróż%20sentymentalna%20-%20Lwów

  • Cmentarz Łyczakowski
  • Cmentarz Łyczakowski
  • Cmentarz Łyczakowski
  • Cmentarz Łyczakowski