To zapamiętałam bardzo dobrze ...Ten kolor będzie widać na różnych zdjęciach z rzymskich ulic...będzie to miasto zachlapane deszczem z niewielkimi przebłyskami słońca, bo taka akurat trafiła się nam pogoda. Początek października to szczyt sezonu dla tych, którzy nie muszą przyjeżdżać tutaj latem. Jest ciepło i dobrze się chodzi po mieście, które jest otwarte na przybyszów. Nie tracąc cennego czasu wszystko zaliczaliśmy po drodze... poranną kawę (wyśmienite espresso), sok robiony ze świeżych owoców i oczywiście wszelkie wariacje z makaronem i owocami morza. Nie udało się nam zobaczyć wszystkiego, co było możliwe. Straciliśmy nieomal cały pierwszy dzień próbując docierać do wybranych miejsc pieszo. Nie wyczuliśmy odległości, które były przed nami. Potem było już tylko dobrze. Szybko złapaliśmy orientację w mieście i przy pomocy metra błyskawicznie przemieszczaliśmy się tu i tam. I tak dużo chodziliśmy zaglądając czasami do bram i na podwórka, które otwierały przed nami swoje ukryte skarby... tak się zdarzyło kilka razy. Mieszkaliśmy jakieś 200 metrów od Schodów Hiszpańskich. Taka lokalizacja była najlepszą z możliwych i to też zapamiętałam bardzo dobrze. W kolejnych podróżach zawsze brałam pod uwagę miejsce lokum. Niewyobrażalna oszczędność czasu i wieczorne spacery po pięknych miejscach w zasięgu ręki ... to było to! Zdjęcia lepsze i gorsze... wydaje mi się jednak, że pokazują ten prawdziwy Rzym ... gwarny,nonszalancki z samochodami wypełniającymi po brzegi wąskie ulice aż do granic możliwości. Były gigantyczne kolejki (podchodziliśmy do tego z filozoficznym spokojem) i była też ofiara Rzymu. Jedno z nas, pierwszego dnia zostało okradzione ze wszystkich zasobów finansowych, do tego nie posiadając żadnej karty kredytowej ( ot, taka filozofia osoby, która chce mieć wszystko przy sobie). Na szczęście mogliśmy ją wesprzeć, bo reszta tak jak należy, karty takie miała. Były kolacje z winem, był koncert najsłynniejszych arii operowych w pobliskim kościele anglikańskim (podobno najlepsza akustyka w Rzymie), piękne spacery na obrzeżach Rzymu, skąd oglądaliśmy wspaniałe panoramy miasta (Rzym na siedmiu wzgórzach)... Zabrakło czasu i pozostał ogromny niedosyt. Do Rzymu wrócimy...prędzej czy później. Ta podróż jest upominkiem dla voyagera...cdn.