Podróż Skandynawia z rowerami na dachu - Jak wpadliśmy na Skandynawię...



Moja Skandynawia. Hmm. Od czego zacząć....Może od pomysłu.

Zaczęło się w kwietniu 2010 r. Zastanawialiśmy się nad wyborem miejsca na kolejne wakacje. Padały pomysły Alp i Chorwacji, może Toskania i Hiszpania a wybraliśmy Sycylię...

...właściwie to w pewnym momencie we troje przegłosowaliśmy Beatę, która zdecydowanie wolała północne Włochy od południowych. Nasz pomysł nie przetrwał nawet pięciu minut. Wystarczyło bowiem krótkie wspomnienie rowerowej wyprawy do Finlandii sprzed trzech lat i nagle wszyscy zgodnie doznaliśmy olśnienia.

Powinniśmy wrócić do Finlandii!!! Znamy ją tylko od strony południowej, więc czas na północ. Mając do dyspozycji ekonomicznego diesla, w dodatku suwa (świeży zakup Jacka i Beaty) uznaliśmy wyjazd do dalekiej Laponii za całkiem realny. Od tej chwili nasze myśli, emocje i entuzjazm w ciągu kilku minut zmieniły swój bieg. Przecież przed chwilą oczami wyobraźni widziałem kołujący nad Catanią samolot. Czułem gorący powiew rozpalonej Sycylii, gdy w olśnieniu nowego celu naszych wakacji maszyna nagle poderwała się  i zawróciła ku odległej północy. 

Tak więc Skandynawia. Rzut oka na mapę i mamy główny cel podróży – Laponia/daleka północ kontynentu, przejazd przez całą Finlandię po sam kraniec Europy... przylądek Północny czyli Nordcapp. Hmm to blisko 3 tys. km z Poznania, za więc kilka dni w aucie na przejazd a może i całe trzy tygodnie w podrózy. 

Po pierwszym entuzjazmie musieliśmy jakoś zmaterializować co to dokładnie oznacza pojechać na północ kontynentu. Jakie miejscowości, jak daleko posunąć się w poznawaniu Norwegii, jak to zaplanować w czasie, kosztach. Północ to przecież przede wszystkim odległość, przestrzeń, niewiele zabytków za to bezkres przyrody. 

Najważniejsze wydały nam się parki narodowe w Finlandii, Nordcapp i fiordy w Norwegii. To co na mapie jest realne, w praktyce oznacza setki kilometrów odległości i godziny potrzebne na ich przebycie. 

Każdy z nas ma swoje ulubione źródła poszukiwań. Jacek zabrał  się za szperanie w internecie, ja zacząłem od przewodników Pascala.

Po kilku tygodniach rozpoznawania Skandynawii nabraliśmy jako takiego wyobrażenia dokąd jedziemy. Coś, niecoś dowiedzieliśmy się o kosztach wynajmu domków, opłatach za prom, kampingi, przejazd  podmorskim tunelem. Nieocenione w planowaniu trasy i tym razem były wyszukiwarki odległości jak np. viamichalin, pozwalające dość precyzyjnie określić odległość i czas przejazdu.

Dość powiedzieć, że całe wakacje przejechaliśmy bezbłędnie z tradycyjnymi mapami, bez  nawigacji GPS. Przydatne informacje znaleźliśmy w sieci. Polski opis przybliżył nam nie tylko ciekawe miejsca, drogi dojazdu, ale i ceny w sklepach. Te w Norwegii jak zauważyliśmy szokują nie tylko Polaków czy Czechów ale i sąsiedzkich Finów... Tak jak zawsze warto mieć jakiś plan, rozeznanie, poparte przewodnikami, mapami, czy wydrukami z internetu. Tu też polecam wymianę waluty już w Polsce  na euro (Finalndia) oraz korony (Norwegia, Szwecja). Unikniemy wtedy szukania bankomatu, banku, starty czasu i przy okazji ponoszenia większych kosztów takich operacji od zakupu w polskim kantorze.

Ryzyko kradzieży gotówki co prawda istnieje zawsze i wszedzie, ale przez 3 tygodnie mieliśmy duże, zdecydowanie większe niż w Polsce poczucie bezpieczeństwa. Także przejechanie kilku tysięcy kilometrów po Skandynawii było bardziej bezpieczne niż zaledwie kilkuset kilometrów po naszych  polskich drogach.  Zresztą w razie awarii lub wypadku świat się przecież nie kończy (polisy AC). Dla pewności auto przeszło przed wyjazdem podstawowy przegląd, a każdy z nas miał polisę zabezpieczającą ewentualne koszty leczenia czy też podróż powrotną transportem medycznym:)    

No więc do jakiego kraju/ krajów jedziemy? Skandynawia choć jest bezkresna i słabo zaludniona, to między bajki można włożyć rzekome problemy z zatankowaniem na dalekiej północy. Natknąłem się na szereg nieprawdziwych sugestii w przewodnikach, że jedziemy jakoby na Syberię czy do środkowej Afryki. Finlandia, Norwegia i Szwecja to jedne z najbardziej rozwiniętych i najbogatszych krajów świata. Dostęp do sklepów, czy stacji benzynowych jest porównywalny z polskimi Bieszczadami podczas weekendu majowego. Przy głównych szlakach nie brakuje miejsc postojowych, małych miejscowości i stacji benzynowych, które są jednocześnie barem, kawiarnią, zakładem naprawczym i lokalnym centrum kultury:)

Choć jadąc tu ucieka się od cywilizacji, to całkowite pustkowie i bezludzie dopiero znajdziemy zjeżdżając z głównych szlaków.  Najważniejszym z nich jest droga północna, ciągnąca się przez 1384 km z Helsinek w Finlandii do norweskiego Nordcapp.Wtedy rzeczywiście za jedynych towarzyszy będziemy mieć renifery i łosie oganiające się od gromadek komarów. Być może dopiero wtedy zabraknie nam ropy i będziemy czekać na traktor wyciągający z tej głuszy bale drewna.

Teraz, żeby nie zanudzać przejdę trochę do chronologii wydarzeń.