Z lotniska do samego Alghero mieliśmy ok 10 kilometrów, więc podjechaliśmy autobusem. Było już późno, więc zwiedziliśmy klimatyczne uliczki w okolicy, obowiązkowo odwiedziliśmy "żelkowy raj" i podziwialiśmy zachód słońca po czym udaliśmy się w poszukiwaniu miejsca do spania. Plaże w pobliżu były ogrodzone więc musieliśmy się trochę przejść, zanim znaleźliśmy wolny magiczny zakątek na rozbicie namiotu. Noc nie należała do najcieplejszych, ale widok nad ranem po wyglądnięciu z naszej noclegowni wynagrodził nam to.