Podróż W Azji, której głosu już nie słychać - O AZJATYCKOŚCI MALEZJI



 

O Malezji zbyt wiele się nie mówi i nie pisze. Na rynku praktycznie nie ma pozycji, przewodników traktujących o tym azjatyckim kraju. Zauważalny jest brak jakiejkolwiek literatury opiewającej piękno malajskiej ziemi. Liczba artykułów i relacji poświęconych temu azjatyckiemu krajowi również jest niezwykle uboga. I na kolumberze, jak zdążyłem sprawdzić, nie sposób znaleźć relacji traktujących o tym państwie. Wydaje mi się, że podobnie w skali ogólnoświatowej, Malezja jest zdecydowanie rzadziej postrzegana jako miejsce potencjalnej inwazji masowej turystyki niż choćby jej sąsiedzi, wspominając tu dla przykładu pierwszą z brzegu Tajlandię. Chyba tylko głowy globtroterów, ludzi kierujących się ku miejscom, będącym w opozycji do pojęć skomasowanej turystyki, przenikają myśli o tym kraju. Przemierzają oni cudowne łono malajskiej ziemi, doświadczając uroków, jakie ten kraj im ukazuje. Niemniej ich głos, jakże cichawy w stosunku do głosu niesionego potęgą masowej turystyki, ginie, nie dociera w miejsca, w które dotrzeć winien. W ten sposób imię Malezji, jej cnoty nie zostają wyniesione należycie i w sumie zasłużone jej laudacje nie zostają wypowiedziane.

Moja wizyta, miesięczna eksploracja kontynentalnej części Malezji, skłoniła mnie do rozważań nad istotą tego problemu. Dlaczego tak jest ? Dlaczego Malezja nie przyciąga turystów na równi z kilkoma innymi krajami regionu Azji Południowo – Wschodniej, nie przenika obłędnie ich myśli ? Jakie są przeszkody, ku napływowi masowej turystyki. W końcu Malezja, kraj najbogatszy w tym regionie, pomijam liliputy typu Brunei czy Singapur, nie szczędzi środków ku rozpowszechnianiu wiedzy o tym niezwykłym miejscu na ziemi. Jednym z najczęściej pokazywanych spotów reklamowych w Azji, obecnym na najbardziej topowych kanałach świata typu CNN, BBC, Eurosport etc., jest reklama Malezji przyciągająca słowami „MALAYSIA TRULY ASIA”. Mami on potencjalnego odbiorcę obrazem turkusowego morza, białych plaż otoczonych rzędem smukłych palm, dziewiczych lasów tropikalnych, bogactwem kulturowym, dziką naturą Borneo i tamtejszych Indian. Slogan ten wrył mi się w pamięć na cały okres włóczęgi po malajskiej ziemi. Ilekroć coś mnie zdumiewało, czyniło chaos w procesach myślowych przenikających umysł, zaskakiwało, śmieszyło czy intrygowało, przywoływałem w pamięci ów slogan. Starałem się zrozumieć prostotę jego formy, a jednocześnie jego istotę, sprowadzającą się do zaproszenia kogoś więcej niż tylko indywidualny turysta, na swe cudowne łono. Czy taki tani chwyt reklamowy może pokaźniej wabić ewentualnych turystów, czy dzięki niemu może zostać osiągnięty cel, dla którego został stworzony ? Czy Malezja to rzeczywiście obraz prawdziwej Azji ?

 

Malezja, kilkanaście już lat temu wkroczyła na drogę dynamicznych przemian. Obrała ścieżkę wytyczoną przez największe gospodarcze mocarstwa świata, co pociągnęło za sobą nieuchronne zmiany gospodarcze, kulturowe i społeczne. Dzięki temu zyskała status wiodącego tygrysa Azji, mimo że, (o ironio) również i wskutek owego skoku cywilizacyjnego, tygrysa już tam prawie nie uświadczysz (liczebność tygrysa w tym kraju zmalała w ciągu ostatnich 30 lat z 3000 do zaledwie 500 sztuk). Obecnie, dzięki zasobom ropy naftowej, Malezja jest znaczącym graczem światowego przemysłu petrochemicznego. Słynna firma olejarska Petronas jest produktem malezyjskiej myśli. Malezja jest również największym na świecie producentem kilku innych dóbr, takich jak kauczuk, olej palmowy, pieprz i cyna. Ponadto zalicza się do czołowych producentów drzewa liściastego. Kilkukrotnie i bezdyskusyjnie wybierane najlepszymi tanimi liniami lotniczymi świata linie Air Asia są podobnież wytworem malezyjskiej światłej myśli. Tak samo jak coraz bardziej liczący się na azjatyckim i nietylko rynku, producent samochodów Proton. Kraj poktyty jest siecią doskonałych autostrad, po których szusują nowoczesne i ultrawygodne autokary. Dzięki nim podróżowanie po Malezji jest bardzo sprawne i wygodne. Społeczeństwo włada bardzo sprawnie uniwersalnym językiem angielskim, toteż komunikacja międzykulturowa nie nastarcza nijakich problemów. Tym bardziej, że odmiennie niż okoliczni sąsiedzi, miast zygzaczków, wężyków i innych wygibasów, przelewa na papier wypociny swego umysłu czytelnym dla białasa alfabetem łacińskim.

Postęp gospodarczy pociągnął za sobą również zmiany społecznościowe. Malezja jest swoistą miniaturą Azji. Zamieszkują tu obok siebie Malajowie, Hindusi, Chińczycy, jest wielu, przybyłych tu za pracą i często nielegalnie przebywających, Birmańczyków, Indonezyjczyków i Bangladeszańczyków. Fenomenem jest, że mimo, iż są obywatelami jednego kraju, nie utracili swojej tożsamości kulturowej, żyjąc de facto obok siebie. I tak są dzielnice chińskie, słynne Chinatowny, są hinduskie Little India i wreszcie dzielnice typowo malgaskie. Poszczególne nacje mają swoje własne świątynie, własne święta, własny sposób na życie. Parcie gospodarcze kraju nie pociągnęło za sobą parcia ku wytworzeniu jedynej tożsamości malgaskiej. Nie sprzyjają temu również i regulacje prawne. Kraj kroczący drogą liberalizmu gospodarczego nie dopuszcza jednocześnie do wytworzenia się społeczeństwa liberalnego, wolnego od barier, uprzedzeń i podtekstów rasistowskich. Oficjalna doktryna bumiputry zakłada uprzywilejowane traktowanie “panów ziemi”, tj. Malajów w porównaniu do innych mniejszości społecznych. Tym samym owe prawne usankcjonowanie rasizmu społecznego ma na celu zapewnienie lepszych warunków życia dla Malajów. Przejawia się to w tworzeniu lepszych warunków pracy, wyższych zarobkach, faworyzowaniu czysto malajskich przedsiębiorców przy zawieraniu kontraktów państwowych, miejscach na uniwersytetach etc. Bumiputra oddziałuje nawet w tak prywatne sfery jak religia, przejawiając się faworyzowaniem religii islamskiej. Dopuszcza m.in. małżeństwa mieszane, pod warunkiem, iż innowierca stanie się wyznawcą nauk Koranu. Innej drogi oficjalna doktryna bumiputry nie przewiduje.

Choć z drugiej strony cóż to za islam. Malezyjski muzułmanizm jest niebywale liberalny, zupełnie nieprzystający ideologicznie do fanatyzmu islamskiego znanego z krajów arabskich choćby. Kobiety czynią tu nieustające umizgi do innowierców, noszą strojne szaty więcej odkrywające niż zakrywające. Okres ramadanu, miast odziewać kraj w szatę mroków, jak to bywa we wspomnianych krajach arabskich, de facto niczym nie różni się od okresów pozapostnych. Nawet dyskoteki i inne przybytki otwarte są na ówczas i o dziwota pękają nawet w szwach. Mężczyźni żądni doznań cielesnych masowo kierują się ku ziemiom tajlandzkim, doświadczając tychże w uwodzicielskich ramionach pięknych Tajek.

W zasadzie jedynym, co przywołuje w Malezji azjatyckie skojarzenia, jest cudowna azjatycka kuchnia. Malezje można odwiedzić wyłącznie dla jej strony kulinarnej, a mimo to wrócić szczęśliwym. Gdzie się nie obejrzeć, podają rarytasy, delicjały kuchni malajskiej, hinduskiej, chińskiej. Mimo sytości, prowadzony zmysłem powonienia, organizm, wynajduje nowe miejsca ku upychaniu się kolejnymi potrawami, raz kolejny dostarczając dowodu na nieograniczone możliwości ludzkiego obżarstwa. Satay'e, roti, tandoori chicken, poori, naan, chlebki papadum, nasi goreng, otan otan, ais kacang, assam laksa, dim sumy, sosy sojowe, wszystkie te smakowite dania sprawiły, że odtąd uważam kuchnię Malezji za najsmaczniejszą na świecie, bijącą na głowę nawet bardziej rozsławioną kuchnię tajską. Nigdzie indziej nie doświadczyłem takiej uczty dla kubków smakowych, nigdzie indziej tak beznamiętnie i z pogardą dla uczucia sytości, nie pałaszowałem kolejnych smakołyków.

Wszystkie powyższe aspekty, świadczące, że Malezja odbyła niesłychany skok cywilizacyjny, sprawiły jednocześnie, że straciła coś, co stanowi o pięknie azjatyckiego kontynentu. Wraz bowiem z postępem technicznym zabijana zostaje azjatyckość Malezji. Obecnie można stwierdzić, że azjatyckość Malezji jest coraz bardziej dyskusyjna. Tym samym ów szeroko rozsławiany slogan “Malaysia Truly Asia” pozostaje tylko pustostanem i niepokrywającym się w rzeczywistości banałem. W Malezji zdecydowanie nie czuć już klimatu Azji. Malezja mimo, że leży na kontynencie azjatyckim, owej azjatyckości w sobie ma niewiele, coraz dobitniej ulega agresywności europejskich wzorców. Postęp technologiczny kraju pociaga za sobą uśmiercanie świata starych wartości. Kroczenie ścieżką logiki zysku sprawia, że żądni prawdziwych pokus i przygód turyści, szukając prawdziwej Azji, coraz mniej łaskawie patrzą na Malezję. I może dlatego pozostaje w cieniu innych, uboższych gospodarczo, a bogatszych kulturowo sąsiadek. Umysł niesiony potrzebą doświadczenia inności, odmienności, ucieczki od szarości dnia powszedniego, świadomie lgnie ku miejscom tymi walorami objuczonymi, uznając tym samym Malezję za coraz bardziej tożsamą wersję nam znanej i dziennie doświadczanej europejskości. Zapewne dlatego Malezja, przywdzierając szatę naszego kręgu kulturowego, staje się jednocześnie coraz bardziej skąpo ubrana w przymiot azjatyckości. Malezja jest prosta w podróżowaniu, przewidywalna, objętami sztywną literą prawa, wszystkie atrakcje są podawane turyście jak na tacy i w zasadzie gdyby nie widok na skośne oczy miejscowych, można by mieć wrażenie, że jest się w Europie.

Tutaj już nie słychać słynnego Kipplingowskiego głosu Azji. Przynajmniej mnie nie było danym. Nie czułem tej adrenaliny, mrowienia w ciele, nie doświadczałem szoku cywilizacyjnego. Nie było mi danym szeroko rozszerzać żuchwy, wydając odgłosy zdziwienia. W Malezji, zapewne to następstwo owych przemian społecznych, nie sposób odczuć międzyrasowej różnicy kulturowej. Tutejsze społeczeństwo obrosło już w przywary konsumpcyjnego pojmowania świata. Dominuje prawo rynku, prawo pieniądza, coraz ciężej trafić tu na serdeczny, nieopętany komercyjnymi myślami, uśmiech, coraz trudniej o szczerą, bezinteresowną rozmowę, coraz rzadziej doświadczyć spojrzenia w twarz pełną pięknego zakłopotania i ciekawości. Pęd ku europejskim standartom sprawia, że miejscowi zatracili to, co w Azjatach piękne, mianowicie azjatycką, pełną radości, ciekawości i tajemniczości twarz.

 

 

Nie zmienia to jednak faktu, że na terenie tego kraju usytuowanych jest kilka pięknych destynacji, miejsc, w które niezależnie od powyższych przywar Malezji, widzianych oczywiście moim okiem, koniecznie należy zawitać. Dla malajskiej kuchni, ale również i dla nich warto mimo wszystko ten kraj odwiedzić.

Oto najciekawsze z nich :

 

  • Malezja - moja trasa