W Polsce istnieje nadal wiele miejsc, gdzie spotkanie z dziką przyrodą nie jest czymś nadzwyczajnym. Dziewicze tereny przyciągają do naszego kraju wielu turystów zagranicznych. Ciągną oni tłumnie, żeby zobaczyć rzeczy, które są deficytowe w bardzo zcywilizowanej części Europy na zachód od Odry. My musimy zadbać tylko o to żeby wszystko nie zostało zadeptane.
Nie jestem przyrodnikiem. Nie jestem fachowcem od roślin. Nie potrafię rozróżnić wielu ptaków, czy małych ssaków, płazów, ale podziwiam to co pozwala nam przyroda zobaczyć. A jeszcze bardziej chciałbym to złapać aparatem. Nasza wyprawa nad Biebrzę, do najmłodszego polskiego parku narodowego, miała być kolejnym plenerem fotograficznym. W rolach głównych wystąpili ci sami bohaterowie co w wyprawie hummerem po Dzikim Zachodzie - Krzysztof jeszcze "analogowiec" z pożyczoną lustrzanką cyfrową i ja wyposażony w swój drugi kolejny taki aparat.
Wybraliśmy Biebrzę z kilku powodów:
- duże rozległe przestrzenie wymarzone do fotografii krajobrazowej
- obecność dzikich zwierząt, przede wszystkim łosi
- marzenie zobaczenia nie watahy, ale chociaż jednego wilka na swobodzie.
Swój los postanowiliśmy powierzyć jakiemuś profesjonalnemu przewodnikowi przyrody. Szkoda tracić czasu w nieznanym terenie na poszukiwanie atrakcyjnych miejsc i tropienie dzikiego zwierza. Fachowiec doradzi, zaprowadzi, pokaże. Pobieżne przejrzenie internetu zwróciło moją uwagę na stronę Biebrza Eco-Travel
Wybór z perspektywy wyjazdu okazał się świetny. Szefowa firmy - Kasia to wspaniała organizatorka i pasjonatka. Prawdziwe jest stwierdzenie, że życie poświęciła przyrodzie, a szczególnie temu miejscu. Park biebrzański to dla niej dom. Długie godziny spędza w terenie w bezpośredniej bliskości natury. Współpracuje z grupą przewodników przyrody, ludzi entuzjastycznie nastawionych do tego co robią, organizuje szkolenia, oferuje bogaty program spędzania czasu o każdej porze roku w bliskości natury. Jej bazą jest Goniądz.